1. Tomasz Jaśkowiec, Znaczenie krzyża Chrystusa

/ 17 lutego, 2017/ Tomasz Jaśkowiec

Polska dwudziestego pierwszego wieku to bardzo dziwny kraj. Z jednej strony widzimy powszechną postępującą laicyzację życia społecznego, oraz dążenie do nowoczesności, bogactwa i wygody, a z drugiej pełno u nas bałwochwalstwa religijnego, guseł i zabobonów. Jeszcze niedawno na Zachodzie nazywano nas krajem anten satelitarnych i kapliczek. Trudno się oprzeć wrażeniu, że sporo w tym racji i do dzisiejszego dnia nie wiele się zmieniło. Jednak pomimo wszechobecnej obecności symboli religijnych w przestrzeni publicznej mało kto zastanawia się nad ich prawdziwym znaczeniem i wcale wbrew pozorom nie jesteśmy pobożnym narodem. Dobrym przykładem może być symbol krzyża. Widzimy go nie tylko na kościołach i kapliczkach, ale również na szyjach lub lusterkach samochodów wielu osób. W pierwszym przypadku jest on jedynie oznaczeniem miejsca, gdzie, jeżeli można tak powiedzieć, my Polacy zamknęliśmy Boga, a w drugim przypadku pełni on rolę amuletu mającego nas chronić przed szeroko pojętym nieszczęściem, co bardziej przypomina obrzędy okultystyczne niż prawdziwe chrześcijaństwo. Czasami krzyż jest wyłącznie elementem naszej garderoby, ale najczęściej jest bardziej lub mniej świadomą formą deklaracji własnej wiary w Boga. O jaką wiarę lub jakiego Boga jednak chodzi? Takie same znaczenie mają dla nas różnego rodzaju medaliki maryjne, czy podobizny św. Krzysztofa patrona kierowców. Dla przeciętnego katolika w naszym kraju nie jest to wielka różnica, a szkoda. Tak więc nasza narodowa płytka religijność będąca nawet naszym niechlubnym znakiem rozpoznawczym poza granicami kraju (podobnie jak pijaństwo, złodziejstwo i przeklinanie) nie odznacza się szczególną dociekliwością znaczenia treści tak powszechnie demonstrowanego symbolu krzyża.

Trochę głębszym przejawem naszej katolickiej religijności jest bieganie na różnego rodzaju nabożeństwa, których znaczenia i tak nie rozumiemy, obchodzenie różnych świąt i uważanie się za jedyną prawdziwą religię chrześcijańską, a co za tym idzie pogardliwe traktowanie wszystkich innych wyznań. Nasze poczucie wyższości podpieramy dumą z wielkości naszej organizacji, czyli ogromnej ilości jej członków, posiadania papieża Polaka, tysięcy biskupów i teologów i księży, oraz niezliczonej ilości budynków sakralnych. Prawie wszyscy mamy też podstawy wiedzy religijnej zdobytej na religii. Wiemy więc, że Jezus Chrystus był dobry, czynił wiele cudów i oddał za nas swoje życie na krzyżu, aby otworzyć nam drogę do nieba. Trudno powiedzieć co naprawdę dla przeciętnego katolika to znaczy. W praktyce duchowieństwo KRK sprowadziło ofiarę na ołtarze, gdzie dokonuje się ponoć bezkrwawa ofiara. Tak dzieje się na całym świecie. W swym założeniu służy ona oczywiście katolikom, a przez to czyni z nich jakby grupę uprzywilejowaną dając wsparcie i siły w drodze do nieba. Temu też służą przeróżne obrzędy, sakramenty, kult maryjny i świętych, no i oczywiście czyściec. W centrum całego owego zamieszania znajduje się rzekoma bezkrwawa ofiara Jezusa, ale nie Chrystusa tylko eucharystycznego. Czy jednak na pewno nam to pomaga? Tu bowiem wchodzimy w świat mistyczny wierząc w przemianę chleba i wina w ciało i krew Jezusa Chrystusa, co dzieje się ponoć za sprawą słów wypowiadanych przez specjalnie przygotowanego do tego kapłana. Po raz kolejny śmiem twierdzić, że jest w tym więcej podobieństw do czarów niż oddawania czci Bogu. Nie tak uczy nas tego Biblia.

Pozostawiając za sobą ową ludową religijność wziętą rodem ze średniowiecza tylko ubraną w bardziej nowoczesną formę dochodzimy do praktyk tych katolików, którzy szczerze przejmują się swoim kościołem starając się nie tylko zgłębiać jego nauki, obrzędy i tajemnice, ale również je praktykować. Oni to otwarcie przyznają się do swej wiary w bóstwo Jezusa Chrystusa i Jego zastępczej za nas śmierci na krzyżu. Ich wiara w większości przypadków niestety nie ma mocy zbawczej (Jk.2.19-20), gdyż nie łączy się z posłuszeństwem Bożemu Słowu (Ef.2.8-10). Wstawiennictwo świętych, odpusty, czy ofiary innych przed sprawiedliwym Bogiem nie mogą nas oczyścić przed obliczem Świętego Boga. Poza tym Bóg nie ma wnuków, a tylko dzieci (J.1.11-14), więc każdy sam osobiście musi wejść w przymierze z Bogiem. Do tego wystarczy ofiara złożona na drzewie krzyża przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. Nie ma więc żadnej potrzeby, aby ponownie i to wielokrotnie przeistaczał się na wszystkich ołtarzach świata (Heb.7.26-27; 9.11-15; 10.8-14). Zwłaszcza, że tz. ofiara bezkrwawa zmienia warunki możliwości skorzystania z ofiary Jezusa. To bardzo duży błąd i zdecydowane odstępstwo od przygotowanej przez Boga drogi zbawienia (Heb.10.35-39). Podobnie czyściec w niczym nam ludziom pomóc nie może, bo po prostu go nie ma. Biblia nigdzie nie wspomina o jego istnieniu, a katechizm KRK przyznaje, że jest to myśl zaczerpnięta z kultów wschodnich. Gdyby bowiem rzeczywiście istniało takie miejsce Jezus umierałby niepotrzebnie. Tymczasem On umarł za wszystkich ludzi, czyli nikt nie może wejść do nieba inaczej jak tylko przez Chrystusa (2Kor.5.14-15; Dz.4.12; 1Tym.2.5; 1J.5.10-13), bo tylko Jego śmierć może być ofiarą zastępczą za nasze grzechy (1P.2.24-25; Rz.5.8-9), co jest dostępne jedynie przez wiarę, czyli zaufanie Bogu i oddanie się Jezusowi Chrystusowi jako swojemu Panu (J.3.16; Rz.10.9-10; Apk.3.20-21) i życie w pełnym posłuszeństwie Jego Słowu (J.3.3-7; Heb.6.3-6; 12.11-17). Nie mówiąc już o tym, że nauka katolicka wspomina, że czyściec usuwa tylko grzechy lekkie o czym nikt prawie nie pamięta. I tu mamy kolejny problem, bo Jezus nauczał, że pożądliwe patrzenie na kobietę jest traktowane jak cudzołóstwo tylko dokonane w sercu (Mt.5.28), a gniewanie się na brata i odżegnywanie go od wiary zasługuje na piekło (Mt.5.22). Kto więc z ludzi przejdzie przez takie gęste sito weryfikacji o własnych siłach i nie okaże się winny (Rz.3.10-18)? Tak więc poważne podejście do błędnej nauki możemy nazwać zaufaniem kłamstwu. Tutaj pozostaje nam jednak odrobina nadziei, że Bóg widząc szczere serce człowieka pokieruje go tam, gdzie usłyszy prawdziwą i pełną Ewangelię Jego Syna Jezusa Chrystusa.

Widzimy więc, że krzyż Jezusa Chrystusa to o wiele więcej niż się to wielu pozornie wierzącym ludziom wydaje. Problem ten nie dotyczy wyłącznie katolików, ale również prawosławnych, protestantów i wszystkich tych, którym jedynie się wydaje, że narodzili się z Ducha Świętego. Chrześcijaństwo zaczyna się od uwierzenia Chrystusowi, zaufania Jego Słowom i wprowadzenia ich w swoje życie (Rz.6.3-11). Następnie na Nim dalej się budujemy wzrastając w wierze i miłości, poznając swojego Pana i ucząc się żyć w sposób, który się Jemu podoba (Kol.2.6-8). W tym wszystkim pomoże nam przykład i nauka naszego Mistrza (Dz.2.23-24), a jest to dla nas o tyle łatwiejsze niż dla mężów wiary Starego Testamentu, że nasz Pan jest zawsze z nami (Mt.11.29-30; J.14.15-21). On na ziemi nie szukał swojej woli lecz we wszystkim pozostawał posłuszny Ojcu (J.8.26-29), aż do śmierci i to śmierci krzyżowej (Fil.2.6-16). Tak też każdy z nas wierzących powinien pojmować krzyż Chrystusa stając się posłusznym Słowu Bożemu we wszystkim, aż do śmierci nie bacząc na naszą wolę i pragnienia (Mt.10.38). Nauka krzyża jest zatem czymś niemożliwym do przejścia dla cielesnego człowieka, jak mówił Paweł jest ona zgorszeniem dla Żydów i głupstwem dla pogan, ale dla nas wierzących jest mocą i mądrością bożą (1Kor.1.22-24). O tym musimy pamiętać, aby droga prawdy nie została przez nas obdarta z prawdziwej mocy. Przyjdzie bowiem wielu takich, którzy będą się jej sprzeciwiać proponując w zamian inną, łatwiejszą i bardziej skoncentrowaną na człowieku, oraz jego potrzebach interpretacji chrześcijaństwa (2Tym.3.2-5; 4.3-5). Trzeba więc, abyśmy pamiętali o prawdziwym znaczeniu krzyża Chrystusa nie tylko w czasie obchodzenia naszych Wieczerzy Pańskich (1Kor.11.20-29), ale również podczas nauczań (1Kor.2.1-5), oraz całego naszego życia, tak aby prawda Ewangelii nie zginęła w tym świecie z powodu naszych z nim kompromisów (Gal.2.5).

To bardzo ważne, aby w naszych zborach była głoszona Ewangelia nie tylko o Jezusie Chrystusie, ale przede wszystkim o Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym, bo to jest prawdziwa i pełna Dobra Nowina i innej nie ma (Gal.1.6-9). Jeżeli ktokolwiek zmieniłby naukę apostolską zawartą w Biblii, coś do niej dodał lub odjął, to nie będzie to już ta sama Ewangelia, lecz jedynie jej namiastka pozbawiona mocy zmieniania ludzkich serc i prowadzenia ich do Boga Ojca poprzez Jezusa Chrystusa (2Kor.10.3-6). Tak więc posiadając właściwe zrozumienie o tak wielkim zbawieniu, które zostało nam ofiarowane wkładajmy całe serce i staranność w jego realizację (Heb.2.1-4) dążąc do tego, aby w jak największym stopniu pod każdym względem upodobnić się do naszego Pana Jezusa Chrystusa służąc Bogu z oddaniem i wdzięcznością, oraz wydając miłe Mu owoce (Kol.1.3-15; J.4.23-24). Takich bowiem czcicieli chce mieć Ojciec. Miejmy też wzgląd nie tylko na swoje sprawy, ale również innych starając się zrozumieć co jest wolą bożą i co służy pokojowi, oraz jedności między wierzącymi, bo to również jest miłe Panu (Rz.14.17-19; 1Tes.4.3-6; Flp.2.1-11). Sam Jezus tuż przed swoją śmiercią modlił się o jedność w Kościele, która jest również znakiem dla pogan (J.17.17-23). Nie chodzi o cielesną współpracę między denominacjami, ale wewnętrzną więź wynikającą z miłości do Boga w Duchu Świętym. Jeden jest bowiem Pan wszystkich, oraz jedno jest ciało Jego, którego jest głową (Kol.1.18). Zastanówmy się nad tym, jak wiele to jeszcze dla nas znaczy i czy wystarczy nam pokory, abyśmy potrafili ugiąć nasze twarde karki przed Jego Słowem i szukać jedności z braćmi w Chrystusie Jezusie ponad różnicami które nas dzielą? Tego sobie i innym szczerze życzę, a być może dostrzegą to również niewierzący i pociągnie ich to do Chrystusa gdy zobaczą praktyczny wymiar prawdziwej wiary w miłości (Gal.5.5-6). Czuwajmy więc i nie grzeszmy, bo czasy są trudne, a pracy wiele (1Kor.16.13;1P.5.1-11).

Ponadto można by też powiedzieć, że ofiara Jezusa Chrystusa na krzyżu miała szersze znaczenie niż tylko ratowanie umiłowanego człowieka. To wydarzenie zapowiedziane było przez Boga od dawna (1Mż.3.15), więc musiało być w bożym zamyśle jeszcze wcześniej. Bóg postanowił objawić wszelkiemu stworzeniu swoją naturę, po to aby każdy mógł Mu służyć i kochać Go dlatego, że tak chce, wybiera Go, ceni, czci i szanuje, a nie tylko uznaje Jego potęgę i panowanie nad wszystkim (Oz.6.6). Bóg przez krzyż objawił wszelkiemu stworzeniu swoją całkowitą świętość nie idąc z grzechem na żaden kompromis, ale potępiając go w pełni (Rz.8.3-4), a nawet samemu ponosząc karę za grzech (J.3.16). Bez powodu okazał nam swoją łaskę i miłość, bo taki jest (1J.4.16), dobroć (Rz.2.4) i sprawiedliwość (J.17.25-26), ale też i każący gniew (Apk.21.6-8). Widzimy też dobrowolnie uległą postawę Syna względem Ojca (Heb.10.5-10). Jezus objawił Ojca tak jak nikt (Kol.2.9), oraz zgładził wszelkie dzieła diabła (1J.3.8), będąc Ojcu posłusznym do końca za co On wywyższył Go ponad wszelkie stworzenie (Flp.2.6-11). Jezus na krzyżu dał świadectwo prawdzie o tym jaki jest Bóg i diabeł (J.18.37), rzucił światło na życie i nieśmiertelność (2Tm.1.9-10), zawarł nowe przymierze z ludźmi (Łk.22.19-20), ale równocześnie potępił szatana wydając na niego wyrok potępienia (J.12.31). Jemu to została dana wszelka władza w niebie i na ziemi (Mt.28.18) i On jest głową wszelkiego stworzenia i wszelkiej władzy (Kol.2.10) i wszystko Jemu zostało poddane, nawet śmierć (1Kor.15.24-26). Bóg poprzez ofiarę Swego Syna stwarza nowy porządek w niebie i na ziemi (Apk.21.5). Krzyż Jezusa podzielił ludzi na tych, którzy są Mu posłuszni i pozostałych (J.3.18), tak też dokonał się sąd nad nami, a równocześnie w taki sposób Bóg spośród wszystkich ludzi wybrał Chrystusowi Oblubienicę według swego serca łącząc się z nią jak z małżonką (Apk.21.9-11). Z drugiej zaś strony Ojciec zaadoptował wierzących jako Swoje Dzieci ze względu na ich jedność z Chrystusem, oczyszczając ich z wszelkiej winy, chociaż nie tylko ich (Rz.8.16-22). Wybranych i wiernych którzy wytrwali do końca czeka Jego chwała (Apk.3.21), a być może wiąże się to z wieloma innymi konsekwencjami dla nas i nie tylko, gdyż niezbadana jest mądrość Boża (1Kor.2.7-9). Nie myślmy więc o sobie zbyt wiele, bo to nie my stoimy w centrum chrześcijaństwa, ale Chrystus, który jest nie tylko mądrością, ale też mocą bożą dla naszego zbawienia (1Kor.1.22-24). Bez Jego ofiary bylibyśmy skazani na zagładę bez żadnej nadziei, bo sami z siebie niewiele znaczymy będąc jak trawa na łące (1P.1.24-25). Zmieńmy więc naszą optykę tak jak kiedyś nasi przodkowi, którzy odkryli, że to nie Słońce kręci się wokół Ziemi, ale jest dokładnie odwrotnie. To Jezus Chrystus jest naszym Panem, Bogiem, Oblubieńcem, Odkupicielem, Obrońcom, Przyjacielem i Sędzią. A kto nie oddaje czci Synowi ten nie oddaje jej też Ojcu, który Go posłał (J.5.22-23). Rozmyślając o tym pamiętajmy jak wielka jest nadzieja naszej chwały, którą jest Chrystus (Kol.1.26-29) dzięki któremu możemy z ufnością wołać do Boga Abba Ojcze (Rz.8.15) otwierać się i chłonąć Jego Ducha (J.7.37-39), jak gąbka wodę, bo tak naprawdę to tylko On nadaje naszej duszy wartości (Koh.6.3).

Tomasz Jaśkowiec