Tomasz Jaśkowiec, Komentarz do książki Waschera

/ 16 lutego, 2019/ Tomasz Jaśkowiec, Trudne tematy

Mój komentarz do książki Waschera

(„Wezwanie Ewangelii, a prawdziwe nawrócenie”)

Na wstępie chciałem powiedzieć, że lubię posłuchać lub poczytać raz na jakiś czas tego czego Paul Wascher naucza lub raczej na co zwraca uwagę. Pomimo faktu, że nie na wszystko patrzymy się identycznie, zwłaszcza jeżeli chodzi o sporne kwestie dotyczące predestynacji, czy nieutracalności zbawienia, to jednak jego stanowisko jest dla mnie zrozumiałe. Uważam go za Bożego człowieka i mam zamiar wykorzystać jego książkę do korygowania błędnych nauk i tradycji związanych z pojmowaniem chrześcijaństwa, a dokładniej drogi naszego zbawienia. W tym celu postanowiłem wesprzeć tą publikację własnym komentarzem. Sama książka wydaje mi się na tyle cenna, że warto ją polecać nawet pomimo pewnych nieścisłości w niektórych obrazach lub nauk z którymi nie do końca się zgadzam. Zawsze można później o tych sprawach porozmawiać. Z pewnością jednak każda osoba prawdziwie odrodzona i żyjąca z Chrystusem znajdzie w niej coś, co zbuduje jej wiarę lub rozjaśni zrozumienie Ewangelii, czy pojedynczych wersetów.

Uważam też, że Bóg dał Wascherowi zarówno dar prawdziwego nawrócenia się jak i przemawiania bezpośrednio i za pomocą internetu do milionów ludzi na całym świecie. Jest on przecież nie tylko w naszym kraju jednym z najbardziej rozpoznawalnych kaznodziei. Idąc śladem myśli Pawła zostawionej nam w 2Kor 1,11. mam powody przypuszczać, że Paul tak jak Paweł, czy przed nim Jezus został obdarowany, ale to co otrzymał jest również darem dla innych ludzi. Od wyrazistości i dokładności głoszonej przez niego Ewangelii może zależeć między innymi zrozumienie Bożej woli przez wielu współcześnie żyjących ludzi. Jak w Pawle Bóg złożył dar rozumienia i głoszenia prawdy Ewangelii (oraz wiele innych) za co wielu było wdzięcznych Bogu, a w Jezusie dar życia wiecznego dla nas (1J 5,11-12, również dar Ducha Świętego i wiele innych), za co wszyscy wierzący są wdzięczni, tak też w Paulu Bóg stosownie do swojej woli i jego miary złożył inne dary (To moim zdaniem dotyczy również każdej wierzącej osoby). Oby stał się prawdziwym błogosławieństwem dla wielu starając się wiernie wykonywać powierzone mu zadanie.

Także przy waszej pomocy poprzez modlitwę za nas, aby dar, który otrzymaliśmy dzięki wielu, stał się dla wielu powodem dziękczynienia za nas. (2Kor 1,11; UBG)

A to świadectwo jest takie, że Bóg dał nam życie wieczne, a to życie jest w jego Synu. Kto ma Syna, ma życie, kto nie ma Syna Bożego, nie ma życia. (1J 5,11-12; UBG)

Ja ze swej strony postanowiłem dopisać komentarz do jego książki, aby był pewnego rodzaju jej uzupełnieniem zwłaszcza w tych kwestiach w których się nie do końca z nim zgadzam lub gdzie uważam, że mogę coś dodać patrząc z własnej perspektywy.

A oto kilka moich uwag:

  1. Pierwsze rozdziały książki są bardzo dobrze napisane, proste, przejrzyste, z ciekawą argumentacją podpartą historią Kościoła, pogłębionym wyjaśnieniem językowym kluczowych słów, oraz ciekawymi przykładami. Bardzo podobała mi się zarówno treść jak i forma tej części książki, aż do rozdziału czwartego.

  2. Idąc dalej do rozdziału czwartego (Przyjęcie Jezusa) i piątego (Chrystus u drzwi serca) dostrzegam pewnego rodzaju zamieszanie, brak wyraźnego rozstrzygnięcia interpretacji, pomnożenie ogólnych argumentów wynikających z różnych miejsc Biblii i trochę zaburzony tok podstawowego rozumowania (trzymającego się omawianego fragmentu). Ogólnie wnioski są właściwe i praktyczne występujące przeciwko ogromnym nadużyciom mającym miejsce w amerykańskich ruchach charyzmatycznych, ale jego omówienie może nie być już takie satysfakcjonujące. Postanowiłem uzupełnić ten rozdział własnymi wnioskami, wszystkimi jakie tylko przyszły mi do głowy w trakcie rozważania kluczowego wersetu:

    – Po pierwsze: W moim odczuciu samo wyjaśnienie, że wspomniany fragment nie dotyczy ludzi nienawróconych, ale zboru Pańskiego powinno być wystarczające w ustaleniu, że używanie go w czasie Ewangelizacji jest nadużyciem. Takiej praktyki (zapraszanie Jezusa do swojego serca) nie znajdujemy w innych miejscach Biblii, więc powinno nas to zastanowić. Ponadto nie ma ona oparcia w historii chrześcijaństwa. Praktyka takiego ekspresowego głoszenia Ewangelii (przyjmij w krótkiej modlitwie Jezusa do swojego serca, a będziesz zbawiony i już) była wcześniej nieznana. Jest wymysłem naszych czasów, a dokładniej amerykańskiej popkultury (podobnym przykładem może być herbata ekspresowa, czyli amerykańska lub zachodnioeuropejska wersja herbaty, która w oryginale ma swój specjalny i odpowiednio długi proces przygotowania, oraz parzenia, nie mówiąc już o samym jej piciu). Nasz problem polega na tym, że herbata jest tylko napojem i chociaż większość ludzi zachodu nie zna jej prawdziwego smaku nie niesie to z sobą żadnych poważniejszych dla nas konsekwencji, a do jej nowego smaku większość z nas się już przyzwyczaiło. Natomiast Ewangelia poddana takiej obróbce traci moc zbawiania duszy ludzkiej, chociaż wciąż daje nadzieję życia wiecznego, poczucie jedności z Bogiem, radość ze zbawienia, itd. To łudząco podobne uczucia do oryginału, ale zupełnie bezwartościowe w kwestii naszego zbawienia, a nawet szkodliwe, bo dające fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Człowiek który nie zna prawdziwego smaku Ewangelii Bożej nie jest w stanie rozpoznać, czy to co się mu podaje jest prawdą, czy fałszem. W taki sposób współczesne zbory wypełnione zabawą, ciekawymi doświadczeniami i poczuciem udziału w czymś wielkim karmią ludzi złudzeniami. Nazywa się to tanią ewangelią, bo bardzo niewiele wymaga od człowieka, ale również niewiele daje w zamian (jak bezwartościowa podróbka chińska np. roleksa).

    Mój lud pójdzie więc w niewolę, bo nie ma poznania, a jego dostojnicy będą głodni i jego pospólstwo wyschnie z pragnienia. Dlatego piekło rozszerzyło swą gardziel, rozwarło swoją paszczę bez miary. I do niego zstąpi jego szlachta i pospólstwo, jego zgiełk i weselący się. (Iz 5,13-14; UBG) (zachęcam do przeczytania również innych przekładów).

– Po drugie, jeżeli połączymy treść czwartego i piątego rozdziału z treścią rozdziałów wcześniejszych wyjaśniającym potrzebę pokuty i prawdziwego uznania Jezusa za swojego Pana i Boga (o czym tam była mowa) to z pewnością nie wyjdzie nam z tego połączenia, że można być zbawionym na podstawie jakiejkolwiek jednorazowej modlitwy, czynności, czy obrzędu. Zbawienia, czyli życie wieczne jest nierozerwalnie związane z Chrystusem, czyli w Nim dla nas złożone. Kto ma Syna, ma też i życie wieczne, a kto nie ma Syna nie ma też życia wiecznego lecz grozi mu gniew Boży. Warunkiem posiadania życia wiecznego jest więc trwanie w Chrystusie. Poniższy fragment wyjaśnia również czym jest trwanie w Chrystusie, chociaż również cały pierwszy list Jana jest o trwaniu w Chrystusie. Chcę przez to pokazać, że jedna modlitwa nie zbawia człowieka nawet jeżeli przyniosłaby właściwy efekt w postaci odrodzenia serca człowieka, to i tak bez późniejszego trwania w Chrystusie nadzieja życia wiecznego jest bezpodstawna.

Ja jestem winoroślą, a wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a ja w nim, ten wydaje obfity owoc, bo beze mnie nic nie możecie zrobić. Jeśli ktoś nie trwa we mnie, zostanie wyrzucony precz jak latorośl i uschnie. Takie się zbiera i wrzuca do ognia, i płoną. Jeśli będziecie trwać we mnie i moje słowa będą trwać w was, proście, o cokolwiek chcecie, a spełni się wam. W tym będzie uwielbiony mój Ojciec, że wydacie obfity owoc; i będziecie moimi uczniami. Jak mnie umiłował Ojciec, tak i ja was umiłowałem. Trwajcie w mojej miłości. Jeśli zachowacie moje przykazania, będziecie trwać w mojej miłości, jak i ja zachowałem przykazania mego Ojca i trwam w jego miłości. To wam powiedziałem, aby moja radość trwała w was i aby wasza radość była pełna. (J 15,5-11)

– Po trzecie, mówiąc o tym fragmencie (Apk 3,20) warto przytoczyć jego pełny kontekst, bo nie jest on długi. Chrystus ocenia stan zboru w Laodycei i pokazuje drogę wyjścia z jego opłakanej sytuacji (Bądź więc gorliwy i pokutuj). Jego obietnica dotyczy wielkiej chwały dla tych którzy gorliwie podejmą pokutę i powrócą do jedności z Chrystusem (o czym świadczy wspólne wieczerzowanie). Jest też zapowiedź kary dla tych, którzy tego nie zrobią, odłączenie od Chrystusa (wyrzyganie z Jego ust). Tak więc otwieranie drzwi realizuje się poprzez gorliwą pokutę, a słowa Jezusa nie są prośbą lecz nakazem obwarowanym bardzo poważnymi konsekwencjami. Fragment ten wyraźnie więc mówi co ma Jezus na myśli zachęcając do otwarcia drzwi, to gorliwe pokutowanie, o czym się rzadko słyszy na ewangelizacjach.

A do anioła kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego: Znam twoje uczynki: nie jesteś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący. A tak, ponieważ jesteś letni i ani zimny, ani gorący, wypluję cię z moich ust. Mówisz bowiem: Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, że jesteś nędzny i pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi. Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się ubrał i żeby nie ujawniła się hańba twojej nagości, a swoje oczy namaść maścią, abyś widział. Ja wszystkich, których miłuję, strofuję i karcę. Bądź więc gorliwy i pokutuj. Oto stoję u drzwi i pukam. Jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wejdę do niego i spożyję z nim wieczerzę, a on ze mną. Temu, kto zwycięży, dam zasiąść ze mną na moim tronie, jak i ja zwyciężyłem i zasiadłem z moim Ojcem na jego tronie. Kto ma uszy, niech słucha, co Duch mówi do kościołów. (Apk 3,14-22; UBG)

– Po czwarte, jeżeli ktoś odpadł od Chrystusa, zostało mu to pokazane, a on zrozumiał i przyjął to, tak jak każdy inny grzesznik, czyli gorliwie pokutując i szukając jedności z Chrystusem poprzez zmianę swojego postępowania, to jest dla niego droga powrotu. Poza tym w liście do Laodycei tam jeszcze inne rady ewidentnie skierowane do osoby odrodzonej, a nie do osoby nieodrodzonej. Odrodzenie serca i powrót do jedności z Chrystusem są skutkiem właściwej pokuty. Niemniej jednak przesłania skierowane do jednej i drugiej grupy osób będących pod panowaniem grzechu powinno być różne. Czasami gdy głoszona jest pokuta w niewłaściwy sposób, ale później następuje właściwe wyjaśnienie podstaw wiary, to użycie tego fragmentu (Apk 3,20) nie jest moim zdaniem największym błędem pomimo jego błędnego zastosowania. Wydaje mi się, że Bóg reaguje na pokutę człowieka. Efekt jest osiągany, ale nie dzieje się to w jednej chwili, no chyba że ktoś już pokutujący spotyka się z takim wezwaniem. To jednak jest dowodem Bożej dobroci, a nie zrozumienia przesłania Ewangelii. Jedni potrzebują odrodzenia, a drudzy uświęcenia (u trzecich zaś dopiero rozpoczyna się okres pokutowania). Bóg daje jedno i drugie, i trzecie, ale my często mylimy się oceniając z czym mamy do czynienia.

Dusza, która grzeszy, umrze. Syn nie poniesie kary za nieprawość ojca ani ojciec nie poniesie kary za nieprawość syna. Sprawiedliwość sprawiedliwego pozostanie na nim, a niegodziwość niegodziwego pozostanie na nim. A jeśli niegodziwy odwróci się od wszystkich swoich grzechów, które popełnił, będzie strzegł wszystkich moich ustaw i będzie czynił to, co prawe i sprawiedliwe, na pewno będzie żył, nie umrze; Żadne jego występki, których się dopuścił, nie będą mu wspominane. Będzie żył w swej sprawiedliwości, którą czynił. Czyż ja mam upodobanie w śmierci niegodziwego? – mówi Pan BÓG, a nie raczej w tym, aby się odwrócił od swoich dróg i żył? Ale jeśli sprawiedliwy odwróci się od swojej sprawiedliwości i popełni nieprawość, czyniąc według wszystkich obrzydliwości, które popełnia niegodziwy, czy taki będzie żył? Wszystkie jego sprawiedliwości, które czynił, nie będą wspominane. Z powodu swego przestępstwa, które popełniał, i z powodu swego grzechu, którego się dopuścił, z powodu tych rzeczy umrze. (Ez 18,20-24; UBG)

Bardzo podobny przekaz widzimy w liście do Efezu (Apk 2,4-5), oni również odstąpili od swojej pierwszej miłości do Chrystusa, chociaż prawdopodobnie w mniejszym stopniu, ale rada Jezusa do nich jest praktycznie taka sama jak do wierzących z Laodycei: Pamiętaj skąd spadłeś, pokutuj i zmień swój sposób postępowania. Tam również jest wezwanie do pokuty i również jest to wezwanie skierowane do zboru Pańskiego, a nie pogan.

– Po piąte, jeżeli popatrzymy do Starego Testamentu to podobny obraz Oblubienicy, która dość lekko traktuje fakt, że jej Oblubieniec czeka pod jej drzwiami znajdujemy w Pnp 5,2-6.

Ja śpię, ale moje serce czuwa. Oto głos mego umiłowanego, który puka i mówi: Otwórz mi, moja siostro, moja umiłowana, moja gołębico, moja nieskalana. Moja głowa bowiem jest pełna rosy, moje kędziory – kropli nocy. Zdjęłam już swoją suknię, jakże mam ją wkładać? Umyłam swoje nogi, jakże mam je pobrudzić? Mój umiłowany wsunął swoją rękę przez otwór, a moje wnętrze poruszyło się we mnie. Wstałam, aby otworzyć mojemu umiłowanemu, a oto z moich rąk kapała mirra, z moich palców mirra spływała na uchwyt zasuwy. Otworzyłam mojemu umiłowanemu, lecz mój umiłowany już odszedł i zniknął. Moja dusza zasłabła na jego głos. Szukałam go, ale nie znalazłam, wołałam go, ale mi nie odpowiedział. (Pnp 5,2-6; UBG)

Byliście bowiem niegdyś ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu. Postępujcie jak dzieci światłości; (Bo owoc Ducha jest we wszelkiej dobroci, sprawiedliwości i prawdzie). Badając to, co podoba się Panu; I nie miejcie nic wspólnego z bezowocnymi uczynkami ciemności, ale je raczej strofujcie. O tym bowiem, co się u nich po kryjomu dzieje, wstyd nawet mówić. A wszystko to, gdy jest strofowane, przez światło staje się jawne; to wszystko bowiem, co ujawnia, jest światłem. Dlatego Pismo mówi: Obudź się, który śpisz, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus. (Ef 5,8-14; UBG)

A czyńcie to, znając czas, że już nadeszła pora, abyśmy się obudzili ze snu. Teraz bowiem bliżej nas jest zbawienie, niż kiedy uwierzyliśmy. Noc przeminęła, a dzień się przybliżył. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a obleczmy się w zbroję światłości. Postępujmy uczciwie, jak za dnia, nie w hulankach i pijaństwach, nie w rozwiązłości i rozpustach, nie w sporach ani w zazdrości. Ale obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa, a nie troszczcie się o ciało, by zaspokajać pożądliwości. (Rz 13,11-14)

Podobnie członkowie zboru w Laodycei o których wiarę walczył również Paweł (Kol 2,1-3) są jakby uśpieni i śnią o tym, że są prawdziwymi wierzącymi, bogatymi w wierze i wszelkiej łasce, ale to tylko sen, bo ich uczynki temu przeczą (Apk 3,17). Z powodu braku uświęcenia, czyli widocznej przemiany ich serca i życia, owocu miłego Bogu, grozi im odrzucenie (Apk 3,19). Dwa inne przytoczone fragmenty również dotyczą ludzi wierzących, chociaż najprawdopodobniej o niewłaściwie postępujących wierzących, czyli zbyt mało oddalających się od grzechu i postępowania światowego.

Innym ciekawym fragmentem kiedy to żona odrzuca zaproszenie swego męża króla lekceważąc publicznie jego wezwanie widzimy w księdze Estery, a chodzi o królową Waszti (Est 1,9-22). Karą za to było odebranie jej godności królewskiej i zakaz wstępu przed oblicze króla w przyszłości. To poważna sprawa.

Czy coś nam te przesłania mówią? Czy odnajdujemy w nich jakieś podobieństwo do opisu z księgi Apokalipsy? Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że zaproszenie króla nie jest jedynie prośbą? Wprawdzie w pierwszym przypadku Oblubieniec jedynie się oddalił i Oblubienica została sama (potem jednak Go szukała, co jest symbolem pokuty, zmiany jej podejścia), ale w drugim przypadku kara wydaje się surowsza, bo też okazanie lekceważenia dokonało się publicznie. Czy odnajdujemy w tych obrazach podobną myśl zawartą w przypowieści o uczcie, gdzie przyjaciele gospodarza zlekceważyli jego zaproszenie wymawiając się drobnostkami za co odmówiono im dostępu do tego stołu? (Łk 14,15-24).

– Po szóste (kilka luźnych skojarzeń), nie można otworzyć drzwi Jezusowi jeżeli On do nich nie puka (Rz 10,14-17). A nawet gdyby je wówczas otworzyć nic to nie zmieni. Jezus zaś puka do ludzi niewierzących wyłącznie przez głoszenie im Ewangelii. Oto właściwe pukanie i innej drogi nawrócenia się nie ma. Wprawdzie Ojciec prowadzi tych których chce do Syna (J 6,44-47;65), w którym złożył dla nich dar życia wiecznego. Jeżeli kogoś Ojciec nie pociąga ten sam z siebie nie przyjdzie do Syna przez wiarę, aby mieć życie wieczne. Ojciec jednak w jakimś stopniu oddziałuje na wszystkich ludzi (1Tym 2,3-4), chociaż wielu Mu się sprzeciwia nie chcąc dać się poprowadzić do Syna odmawiają poddania się Jego woli i przyjścia na Jego ucztę. (Mt 22,2-14). Ci jednak którzy boją się Boga ulegają Mu (Dz 10,34-36) i dają się doprowadzić do Syna ufając Ojcu rozpoznają Jego Syna i też Mu ufają, a przez to stają się wybranymi Ojca i Oblubienicą Syna. Z woli Boga zbawienie ludzi dokonuje się poprzez głoszenie Dobrej Nowiny (1Kor 1,21-24), a dokładniej przez jej przyjęcie, czyli uwierzenie Bogu i poddanie się Chrystusowi (Rz 10,9-10), oraz trwanie w Chrystusie w czasie którego Duch Święty upodabnia nas do Syna Bożego, czyli uświęcając nas (2 Kor 3,16-18). A kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. Tak naprawdę to Ewangelia jest nakazem skierowanym do wszystkich ludzi, bo Bóg wzywa wszystkich do pokuty, a odwrócenie się od Jego wezwania będzie skutkowało zagładą człowieka (Dz 17,30-31). Natomiast stosunek Boga do Jego ludu jest trochę inny.

– W moim odczuciu publiczne zniesławienie Chrystusa poprzez zaparcie się Go skutkuje odrzuceniem człowieka wierzącego sprzed Jego oblicza (Mt 10,33) i nie wiadomo czy człowiek dostanie drugą szansę jak Piotr. Jednak serce Boga jest inne niż serce króla Asferusa i chociaż jest znieważany przez swój lud potrafi przebaczać i ponownie zachęcać do jedności z Nim (Mt 12,31-32). A gdy człowiek pokutuje przyjmuje go z powrotem. Widzimy to np. w księdze Ozeasza, któremu Bóg najpierw nakazał mu wziąć sobie za żonę nierządnicę, aby zrozumiał jak On się czuje w relacjach ze swoim niewiernym ludem, a potem gdy wielokrotnie zdradzany odwrócił swoje serce od niej otrzymał nakaz ponownego pokochania swojej żony nie dlatego że jest dobra, ale dlatego że Bóg w taki sposób miłuje swój lud, swoją Oblubienicę przebaczając jej winy i dając możliwość powrotu do Siebie. To bardzo ważne objawienie Bożego serca. Podobną myśl widzimy też w innych miejscach Biblii (5Mż 6,4-6; 3Mż 19,17-18; Mt 22,36-40; Oz 6,6; Ps 45,7-11; Heb 1,9; 1Kor 13,1-13; 1J 4,7-21). O miłości do Boga i ludzi jest w Biblii naprawdę sporo.

I powiedział do mnie PAN: Idź jeszcze, pokochaj kobietę kochaną przez innego – cudzołożnicę, tak jak PAN miłuje synów Izraela, choć oni oglądają się za innymi bogami i kochają bukłaki wina. Więc kupiłem ją sobie za piętnaście srebrników i za półtora chomera jęczmienia; I powiedziałem do niej: Pozostaniesz u mnie przez wiele dni. Nie będziesz uprawiała nierządu ani nie będziesz należała do innego mężczyzny, a ja też będę dla ciebie. (Oz 3,1-4; UBG)

– No i na koniec warto przypomnieć, że we wspomnianym fragmencie nigdzie nie pisze, że chodzi o otwieranie drzwi serca. Otworzenie drzwi znaczy tyle co przyjęcie Bożego wezwania, o czym już wcześniej pisałem. Jak również o tym jak to się robi. Jeżeli tak to jest ujęte znaczy początek miłości, a nie pokutowanie. A to już zupełnie inne przesłanie chociaż również jest w Biblii obecne (Apk 2,4-5), ale nawet tutaj powrót do miłości pierwotnej nie polega na wzbudzaniu w sobie pozytywnych emocji. Gdyby jednak naprawdę chcieć ją odzyskać trzeba by się zastanowić nad własną hierarchią wartości (Mt 6,21) i ją zweryfikować stawiając Chrystusa ponad wszystko w swoim życiu (Mt 13,44-46). Inaczej się nie da (Łk 14,28-33).

– Mamy też w Biblii zupełnie odwrotną sytuację. Wezwanie Jezusa do tego abyśmy prosili, szukali i kołatali (albo pukali), a zostaniemy wysłuchani, znajdziemy i zostanie nam otworzone (z pewnością chodzi o drzwi, czy jednak na pewno o drzwi serca?). Raczej jest to obraz przedstawiający obietnicę wysłuchania modlitwy otworzenia drzwi Bożego Domu, czyli Kościoła dla tego kto tego pragnie. O to się Boga prosi, tego się szuka w pokucie i do Niego się wchodzi za sprawą Ducha Świętego i odrodzonego serca które Bóg nam daje.

Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a będzie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, kto szuka, znajduje, a temu, kto puka, będzie otworzone. I czy jest wśród was człowiek, który da synowi kamień, gdy ten prosi o chleb? A gdy prosi o rybę, czy da mu węża? Jeśli więc wy, będąc złymi, umiecie dawać dobre dary waszym dzieciom, o ileż bardziej wasz Ojciec, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą. (Mt 7,7-11; UBG)

I ja wam mówię: Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a będzie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a temu, kto puka, będzie otworzone. I czy jest wśród was ojciec, który, gdy syn prosi go o chleb, da mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy zamiast ryby da mu węża? Albo gdy prosi o jajko, czy da mu skorpiona? Jeśli więc wy, będąc złymi, umiecie dawać dobre dary waszym dzieciom, o ileż bardziej wasz Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą? (Łk 11,9-13; UBG)

– Można też już całkiem na zakończenie tego tematu dodać, że Królestwo Niebieskie przejawia się nie w słowie lecz w mocy do działania (1Kor 4,19-20), bo sama deklaracja posłuszeństwa Bogu to jeszcze za mało. Decyzja jest potrzebna, ale musi się wyrazić w czynie, a nie tylko emocjach, czy słowach nie mających pokrycia w postępowaniu (Mt 21,28-31). Jezus mówi o tym wielokrotnie, że pokutę się czyni, bo samo słowo, nawet dobre, to za mało żeby wejść do Królestwa Niebieskiego (Mt 7,21-23; Łk 6,46). Tak więc i Jezusa zaprasza się do swojego serca i życia czynem, pokutą, odwróceniem się od grzechu, a nie tylko słowem.

Jak wam się wydaje? Pewien człowiek miał dwóch synów. Podszedł do pierwszego i powiedział: Synu, idź, pracuj dziś w mojej winnicy. Ale on odpowiedział: Nie chcę. Lecz potem odczuł żal i poszedł. Podszedł do drugiego i powiedział to samo. On zaś odpowiedział: Idę, panie. Ale nie poszedł. Który z tych dwóch wypełnił wolę ojca? Odpowiedzieli mu: Ten pierwszy. Jezus im powiedział: Zaprawdę powiadam wam, że celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa Bożego. (Mt 21,28-3; UBG).

  1. – W rozdziale ósmy dotyczącym oddzielenia i oczyszczenia znajduje się pewien przykład dziecka znajdującego się pod władzą surowej matki. Słabością tego argumentu jest fakt, że obraz ten jest prawdziwy tylko dla ludzi odrodzonych pozostających pod pieczą rodziców. Oni muszą się stosować do zasad ustalanych przez nich, a rodzice jeżeli kochają swoje dzieci będą się starali jak najlepiej je wychować stosując zarówno karcenie jak i zachęty. Jeżeli ktoś pozostaje bez karcenia powinien się zacząć martwić. Niemniej jednak jest jeszcze możliwość wyjścia spod władzy rodzicielskiej (czego oczywiście nie bierze się pod uwagę w środowisku kalwinistycznym). Wtedy syn pozostając synem żyje według swoich własnych praw tak jak to miało miejsce w przypadku syna marnotrawnego. Dlatego też możemy się spotkać z osobami odrodzonymi duchowo, które również poszły swoją drogą starając się o zaspokojenie własnych potrzeb i realizację własnych marzeń. W naszych czasach to już nie jest problem pojedynczych osób, ale całych środowisk chrześcijańskich, albo pseudo chrześcijańskich. Mam tutaj na myśli wszelkiego rodzaju grupy charyzmatyczne, oraz wszelkiej maści zbory liberalne zajmujące się głównie tym co współczesne. Bóg dla nich jest tylko dopełnieniem szczęścia, a pozorne uznanie panowania Chrystusa w ich życiu tworzy pozorne poczucie bezpieczeństwa. Można ich też nazwać ludźmi zwiedzionymi przez ułudę bogactwa i troski doczesne bo bardziej zależy im na realizacji swoich doczesnych celów, być może nawet religijnych, niż Bożej woli. Biblijnie wierząca osoba będzie wśród nich wyjątkiem, a nie regułą.

– Mówienie o Bożej dyscyplinie jest poprawne, jednak powinna być ona właściwie rozumiana. Skoro Bóg podaje pewne zasady postępowania w zborze to powinniśmy się do nich bezwzględnie stosować bez poddawania ich naszej ocenie. Dzieci nie są od tego, aby weryfikować decyzje i metody wychowawcze swoich rodziców. Chrześcijanie nie są od tego żeby kwestionować Boże Słowo, zmieniać lub odrzucać jego stosowanie. Ale należałoby pamiętać, że dyscyplinę musimy stosować w miłości unikając wszelkich skrajności i działania w oparciu o nasze ludzkie domniemania, emocje lub podejrzliwości. Dyscyplina jest bowiem po to (tak jak rózga), aby utrzymywać Boży lud w bojaźni i świętości przed Bogiem. Tu jednak można ulec niezrozumieniu Bożego celu. Karcenie w zborze ma zapobiegać odstępowaniu od Boga, jednoczeniu się ze światem, uleganiu własnej cielesności, itd., czyli korygować kierunek drogi człowieka, aby nie zszedł z drogi prawdy idąc za własnymi wyobrażeniami. Dyscyplina zborowa rozumiana jako system kar mających zapewnić porządek w zborze jest wypaczeniem jej idei. To wyraz miłości i wsparcia słabego wierzącego, a nie tylko ustawianie go w szyku (to wojsko funkcjonuje trochę inaczej niż formacje ludzkie). To może być nawet bardzo szkodliwe w przypadku błędu, grzechu, czy odstępstwa przywódców takiej grupy. Z drugiej zaś strony bazowanie na relacji opartej na rozkazie i posłuszeństwie człowiekowi oduczają samodzielnie myśleć i najczęściej dość szybko odstępują od Boga skupiając się na realizacji celów wyznaczonych przez przywódców. To wszystko może bardzo dobrze i religijnie wyglądać, a jednak oddala człowieka od Boga, a nie przybliża go do Niego (powstają jakby pośrednicy do Pośrednika). To jedno z zagrożeń głównie dla osób mających upodobanie w surowej dyscyplinie (której najczęściej sami na sobie nie doświadczyli, albo tylko się o nią otarli). Owca Chrystusa ma znać głos swego Pana i za Nim podążać. Natomiast starsi bracia w zborze mają pomóc poznawać drogę prawdy i wskazywać zagrożenia płynące np. ze strony fałszywej nauki, błędnych wyborów życiowych lub niewłaściwego towarzystwa. Dyscyplina zborowa powinna usuwać to co cielesne i światowe ze zboru, czasami razem z tymi którzy nie chcą się wyrzec swoich grzechów, albo po prostu nigdy nie zostali odrodzeni.

  1. – W rozdziale dziewiątym pt. Nowe serce, pojawia się ciekawy obraz ludzkiej nieprzemienionej natury porównanej do wilka, którego można zamknąć w klatce przepisów religijnych, ale nie można przemienić w owcę. To bardzo interesujący obraz i prawdziwy w tym względzie, że człowiek nie może stać się Dzieckiem Bożym nie będąc odrodzonym człowiekiem, kimś kto otrzymał od Boga nowe serce i nowego ducha, oraz Ducha Świętego do swojego wnętrza. Jednak tytuł wilków jest w Biblii zarezerwowany dla fałszywych nauczycieli, którzy odciągają słabych w wierze chrześcijan od drogi prawdy, po to aby szli ich drogą, im służyli, oraz ich nauki głosili i praktykowali. Fałszywi nauczyciele niejednokrotnie okazują się w jakimś sensie wyjątkowi ze względu na to, że są natchnieni jakimiś innymi demonicznymi duchami, które nawet pomagają im czynić rzeczy nadprzyrodzone. Oni jednak nie żyją zgodnie z Bożym Słowem. Nie każdego nieodrodzonego człowieka nazwałbym wilkiem drapieżnym, bo przecież my sami też kiedyś tacy byliśmy (ureligijnioną osobę nazwałbym raczej kozłem niż wilkiem). Tak czy inaczej widzimy bezsporną potrzebę odrodzenia serca człowieka bez czego nie ma mowy, aby mógł być zbawiony niezależnie od tego, że sam siebie nazywa chrześcijaninem.

– Mamy upodabniać się do Jezusa Chrystusa, a On miał w pełni zarówno naturę Boską jak też ludzką którą przyjął schodząc na ziemię. Dlatego uważam, że my również mając naturę ludzką przyoblekamy się w naturę Boską poprzez narodzenie się na nowo i uświęcanie się. Tak więc wydaje mi się, że ostatecznie tak jak Syn Boży, który stał się człowiekiem będziemy mieli pełnię ludzkiej i boskiej natury. Dlatego zalecałbym ostrożność w posługiwaniu się powyższym przykładem, bo można zostać źle zrozumianym. (Być może kalwinizm dzieli ludzi na Dzieci Boże i dzieci diabła co staje się faktem w świetle źle pojmowanej nauki o predestynacji, czyli wyboru jeszcze przed ich przyjściem na ziemię). Jednak podstawowy podział ludzi jaki można dokonać na ludzi odrodzonych lub nieodrodzonych jest poprawny, a dalsze wnioski tłumaczące bezsensowność traktowania ludzi nieodrodzonych jako odrodzonych są również poprawne. Żadna szkoła, wychowanie religijne, różnoraka wiedza, czy indywidualne zdolności lub predyspozycje do jakiejś służby nie zastąpią odrodzenia naturalnego, czyli martwego duchowo człowieka. W tym znaczeniu zwracanie uwagi na to z kim mamy do czynienia okazuje się kluczowe, bo człowiek naturalny nie jest w stanie odmienić swych naturalnych pragnień i skłonności do grzechu, albo nad nimi zapanować, choćby nawet bardzo się starał.

  1. – W rozdziale jedenastym pt. Chwała Nowego Przymierza, autor przedstawia przekonanie lub obawę, że w naszych zborach jest coraz więcej ludzi nieodrodzonych, czyli po prostu cielesnych. Nawet jeżeli w jakimś sensie chcą oni oddawać Bogu chwałę to robiąc to po swojemu czynią więcej problemów i zamieszania niż chwały dla Boga. To oczywiście jest prawdą. Jednak o czym Wascher nie wspomina (bo jest to sprzeczne z doktryną kalwinistyczną) w naszych zborach jest mnóstwo ludzi odrodzonych, a jednak żyjących tak jakby ten fakt nigdy nie miał miejsca lub bardzo podobnie jak ludzie nieodrodzeni koncentrując się głównie na sprawach doczesnych, bo własne zbawienie uważają za fakt dokonany, którego co więcej nie można stracić. Dzieje się tak z bardzo wielu powodów. To wszystko jest również jakąś formą zwiedzenia lub świadomego odstąpienia od drogi prawdy (o czym nie mówi się zbyt często), czego końcem jest śmierć duchowa (Rz 8,5-13).

    – W moim odczuciu wśród Izraelitów którzy wyszli z Egiptu nie było prawdziwie odrodzonych duchowo ludzi, gdyż nie uważam tego za możliwe przed krzyżową śmiercią Jezusa Chrystusa. Wydaje mi się, że raczej jak to ujął jeden ze współczesnych nauczycieli wschodnich (Indie) Duch Święty nie był dany do ich serc, a jedynie spoczywał na nich i to tylko na pojedynczych, wybranych osobach jak Mojżesz, Jozue, czy Kaleb. Niemniej jednak kiedy myślę o symbolice tego obrazu, to widzę ludzi którzy opuścili Egipt (królestwo grzechu) i poszli za Mojżeszem (typem Jezusa), dążąc do osiągnięcia Ziemi Obiecanej (nieba). Boża chwała przebywa pośród nich, Boże Prawo ich poucza jak żyć, a Boże cuda dziejące się pośród nich przypominają im z Kim mają do czynienia. Poza tym Słowo Boże (np. 1Kor 10,1-12 lub Heb 3,7-9) porównuje ich do ludzi wierzących, którzy mają się starać, aby tak jak oni nie zostali odrzuceni przez Boga.

A chcę, bracia, abyście dobrze wiedzieli, że ojcowie nasi wszyscy byli pod obłokiem i wszyscy przez morze przeszli. I wszyscy w Mojżesza ochrzczeni zostali w obłoku i w morzu, i wszyscy ten sam pokarm duchowy jedli, i wszyscy ten sam napój duchowy pili; pili bowiem z duchowej skały, która im towarzyszyła, a skałą tą był Chrystus. Lecz większości z nich nie upodobał sobie Bóg; ciała ich bowiem zasłały pustynię. A to stało się dla nas wzorem, ostrzegającym nas, abyśmy złych rzeczy nie pożądali, jak tamci pożądali. Nie bądźcie też bałwochwalcami, jak niektórzy z nich; jak napisano: Usiadł lud, aby jeść i pić, i wstali, aby się bawić. Nie oddawajmy się też wszeteczeństwu, jak niektórzy z nich oddawali się wszeteczeństwu, i padło ich jednego dnia dwadzieścia trzy tysiące, ani nie kuśmy Pana, jak niektórzy z nich kusili i od wężów poginęli, ani nie szemrajcie, jak niektórzy z nich szemrali, i poginęli z ręki Niszczyciela. A to wszystko na tamtych przyszło dla przykładu i jest napisane ku przestrodze dla nas, którzy znaleźliśmy się u kresu wieków. A tak, kto mniema, że stoi, niech baczy, aby nie upadł. (1Kor 10,1-12)

Dlatego, jak mówi Duch Święty: Dziś, jeśli głos jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych, jak podczas buntu, w dniu kuszenia na pustyni, gdzie kusili mnie ojcowie wasi i wystawiali na próbę, chociaż oglądali dzieła moje przez czterdzieści lat. Dlatego miałem wstręt do tego pokolenia i powiedziałem: Zawsze ich zwodzi serce; nie poznali też oni dróg moich, tak iż przysiągłem w gniewie moim: Nie wejdą do odpocznienia mego. Baczcie, bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego, niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego, ale napominajcie jedni drugich każdego dnia, dopóki trwa to, co się nazywa „dzisiaj”, aby nikt z was nie popadł w zatwardziałość przez oszustwo grzechu. Staliśmy się bowiem współuczestnikami Chrystusa, jeśli tylko aż do końca zachowamy niewzruszenie ufność, jaką mieliśmy na początku. Gdy się powiada: Dziś, jeśli głos jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych, jak podczas buntu, kto to byli ci, którzy usłyszeli, a zbuntowali się? Czy nie ci wszyscy, którzy wyszli z Egiptu pod wodzą Mojżesza? Do kogo to miał wstręt przez czterdzieści lat? Czy nie do tych, którzy zgrzeszyli, a których ciała legły na pustyni? A komu to przysiągł, że nie wejdą do odpocznienia jego, jeśli nie tym, którzy byli nieposłuszni? Widzimy więc, że nie mogli wejść z powodu niewiary. (Heb 3,7-19)

Zupełnie bez sensu byłoby takie słowa kierować do ludzi nieodrodzonych. Oni bowiem pozostając pod panowaniem grzechu nie byliby w stanie tego samodzielnie zmienić. My teraz, tak jak oni wcześniej znajdujemy się pod panowaniem i prowadzeniem Chrystusa. Gdy myślę o tych wersetach, to rzeczywiście podobnie (czyli źle) wygląda nie tylko współczesne chrześcijaństwo, ale nawet w jakimś stopniu to które znamy z Biblii (co nie znaczy, że jest to dla nas jakieś usprawiedliwienie, konsekwencje wciąż pozostają te same). Wiele też innych wersetów ostrzega nas przed odpadnięciem lub odejściem od Boga żywego już po naszym odrodzeniu. Ogromnie nierozsądnie byłoby je lekceważyć.

Gdyż jest niemożliwe, by raz oświetlonych, którzy najedli się niebiańskiego daru, stali się współuczestnikami Ducha Świętego, skosztowali szlachetnego tematu mocy Boga, lecz także przyszłego porządku i odpadli, znowu odnawiać ku skrusze. Bo ponownie krzyżują sobie Syna Boga oraz go zniesławiają. (Heb 6,4-6, UBG)

Ponieważ to, co można wiedzieć o Bogu, jest dla nich jawne, gdyż Bóg im to objawił. To bowiem, co niewidzialne, to znaczy jego wieczna moc i bóstwo, są widzialne od stworzenia świata przez to, co stworzone, po to, aby oni byli bez wymówki. Dlatego że poznawszy Boga, nie chwalili go jako Boga ani mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmiło się ich bezrozumne serce. Podając się za mądrych, zgłupieli; I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobieństwo obrazu zniszczalnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i gadów. Dlatego też Bóg wydał ich nieczystości przez pożądliwości ich serc, aby hańbili swoje ciała między sobą. (Rz 1,19-24; UBG)

A do anioła kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego: Znam twoje uczynki: nie jesteś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący. A tak, ponieważ jesteś letni i ani zimny, ani gorący, wypluję cię z moich ust. (Apk 3,14-16; UBG)

Niech nikt, gdy jest kuszony, nie mówi: Jestem kuszony przez Boga. Bóg bowiem nie może być kuszony do złego ani sam nikogo nie kusi. Lecz każdy jest kuszony przez własną pożądliwość, która go pociąga i nęci. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a grzech, gdy będzie wykonany, rodzi śmierć. (Jk 1,13-15; UBG)

Pozbawiliście się Chrystusa wszyscy, którzy usprawiedliwiacie się przez prawo; wypadliście z łaski. (Gal 5,4; UBG)

Ten nakaz daję tobie, synu Tymoteuszu, według wcześniej wygłoszonych o tobie proroctw, abyś toczył zgodnie z nimi dobry bój; Mając wiarę i czyste sumienie, które niektórzy odrzucili i stali się rozbitkami w wierze. Do nich należą Hymenajos i Aleksander, których oddałem szatanowi, aby nauczyli się nie bluźnić. (1Tym 1,18-20; UBG)

Byli też fałszywi prorocy wśród ludu, jak i wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy potajemnie wprowadzą herezje zatracenia, wypierając się Pana, który ich odkupił, i sprowadzą na siebie rychłą zgubę. Wielu zaś podąży za ich zgubną drogą, a droga prawdy z ich powodu będzie bluźniona. (2P 2,1-2; UBG)

Oni są źródłami bez wody, obłokami pędzonymi przez wicher, dla których mroki ciemności zachowane są na wieki. Mówiąc bowiem słowa wyniosłe i puste, zwabiają żądzami ciała i rozpustą tych, którzy prawdziwie uciekli od żyjących w błędzie. Wolność im obiecują, a sami są niewolnikami zepsucia. Przez co bowiem jest ktoś pokonany, przez to też jest zniewolony. Bo jeśli uciekli oni od plugastw świata przez poznanie Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, a potem znowu się w nie wikłają i zostają pokonani, to ich ostateczny stan jest gorszy niż pierwszy. Lepiej bowiem byłoby dla nich nie poznać drogi sprawiedliwości, aniżeli poznawszy ją, odwrócić się od przekazanego im świętego przykazania. Ale przydarzyło się im zgodnie z prawdziwym przysłowiem: Pies wrócił do swoich wymiocin, a świnia umyta do tarzania się w błocie. (2P 2,17-22; UBG)

A Duch otwarcie mówi, że w czasach ostatecznych niektórzy odstąpią od wiary, dając posłuch zwodniczym duchom i naukom demonów; (1Tym 4,1; UBG)

Wiarygodne to słowa. Jeśli bowiem z nim umarliśmy, z nim też będziemy żyć. Jeśli cierpimy, z nim też będziemy królować, jeśli się go wyprzemy, i on się nas wyprze. (2 Tym 1,11-12; UBG)

Nie pozbywajcie się więc nadziei waszej, która ma wielką zapłatę. Potrzebujecie bowiem wytrwałości, abyście spełniając wolę Bożą, dostąpili obietnicy. Jeszcze bowiem za krótką, za bardzo krótką chwilę przyjdzie Ten, który ma nadejść, i nie spóźni się. A mój sprawiedliwy z wiary żyć będzie, jeśli się cofnie, nie upodoba sobie dusza moja w nim. My zaś nie należymy do odstępców, którzy idą na zatracenie, ale do wiernych, którzy zbawiają swą duszę. (Heb 10,35-39; UBG)

Podobnych fragmentów przestrzegających nas przed zejściem z drogi prawdy i utratą obiecanej nagrody jest znacznie więcej. Te zacytowałem jako przykład kary Bożej, albo raczej konsekwencji braku uświęcenia w życiu człowieka odrodzonego. Bo jak wiemy bez uświęcenia nikt nie może wejść do Królestwa Bożego (Heb 12,14; Rz 6,22; 1Tes 4,3-6). Nasze odrodzenie jest początkiem naszej drogi z Jezusem, można by nawet powiedzieć: wejściem na nią, przed nim musi być okres pokuty, a po nim okres uświęcania się, czyli upodabniania do Chrystusa trwający do naszej śmierci lub powtórnego przyjścia Jezusa na ziemię.

Rozumiem jednak obawy Waschera przed zacieraniem się granic pomiędzy ludźmi odrodzonymi i nieodrodzonymi, oraz powstawaniem wielu pseudo chrześcijańskich organizacji religijnych nie mających wiele wspólnego z Biblijnym chrześcijaństwem, a jednak dumnie obnoszących się ze swoją dziwną wiarą będącą hybrydą wiary biblijnej i różnych ludzkich i demonicznych nauk. Paul dzieli ludzi w zborach na tych którzy żyją w sposób cielesny i duchowy przypisując tym pierwszym brak prawdziwej pokuty i odrodzenia (generalnie rzecz biorąc) lub kłopoty ludzi odrodzonych (dla których nie widzi możliwości odpadnięcia od Boga). Ja jednak nie jestem aż takim optymistą co do postawy i końca ludzi prawdziwie odrodzonych. Natomiast przyznaję mu rację co do stanu wielu zborów (również ewangelicznych) w których coraz trudniej żyć według Ducha, bo cieleśni ludzie się temu sprzeciwiają wywierając duży wpływ na osoby prowadzące zbory.

  1. W rozdziale czternastym pt. Serce i wiara ludu Bożego, pojawia się małe nadużycie kiedy to kamienie w torbie Dawida porównuje się do Słowa Bożego, modlitwy wstawienniczej i ofiarnej miłości, a zachęca się do odrzucenia zbroi Saula jako cielesnych metod wzrostu Kościoła. Idea dobra, porównanie słabe, bo Dawid w walce z Goliatem miał pięć kamieni i wszystkie pochodziły z tego samego miejsca, więc raczej powinny też znaczyć to samo. Poza tym Dawid użył tylko jednego kamienia, aby powalić Goliata, a po trzecie gdy zmężniał również walczył w zbroi podobnej do tej jaką miał Saul, a nawet używał miecza Goliata. Niemniej zachęta do zrezygnowania z cielesnych metod budowania zboru, które przyciągają ludzi cielesnych, szukających zaspokojenia swoich cielesnych potrzeb i wywierających cielesny wpływ na resztę zboru jest jak najbardziej właściwa. Oni też pozostaną w zborze dopóki ich cielesne pragnienia będą zaspokajane, a jeżeli ktoś zmieni prowadzenie zboru szukając tego co duchowe wówczas odejdą (lub co gorsze będą walczyć z nowymi pasterzami, czy nauczycielami).

  2. W rozdziale piętnastym pt. Wieczne przymierze, autor sugeruje że nasze stanowisko przed Bogiem jest ostateczne, wieczne, niezmienne i nieodwołalne. Nic o tym nie mówi cytowany werset Ef 1,3; a poza tym trudno się z tym zgodzić skoro wcześniej pokazałem, że zbawienie, albo raczej nadzieja naszego zbawienia jest ściśle związana z trwaniem w Chrystusie (trwaniem w łasce, wierze, czy Duchu Świętym). Nasz sprawiedliwość i czystość przed Bogiem nie jest nasza lecz jest nam przypisana od Jezusa. To dotyczy również życia wiecznego i wszelkiego błogosławieństwa. Tak jak nasze grzechy zostały Jemu przypisane.

    – Gdybym chciał podać jakiś przykład to porównałbym Trójcę do rodziny królewskiej, w której można się znaleźć jedynie poprzez urodzenie się w niej lub poprzez poślubienie kogoś z członków tej wyjątkowej rodziny. Wraz ze ślubem stajemy się nie tylko żoną, ale również synową ojca naszego małżonka zyskując również znaczną część przysługujących Mu przywilejów takich jak bycie częścią rodziny królewskiej, mieszkanie w zamku, tytuły, pozycję społeczną, … itd. Rozwiązanie więzów małżeńskich skutkuje utratą wszelkich przywilejów. Podobnie jest i z nami. Kto ma Syna, ma też życie wieczne, a kto nie ma Syna, nie ma też życia. Wszystko co ma wartość w niebie jest nam przypisane dzięki Chrystusowi jeżeli stanowimy z Nim jedność (trwamy w Nim). Wtedy też jesteśmy uznawani za dzieci Boże (czyli synowe) Jego (Chrystusa) Ojca i cieszymy się wszelkim błogosławieństwem (czyli przywilejami) złożonym w Nim dla nas jaki Jego Małżonka. Zrywając więzy z Chrystusem tracimy wszystko.

    – W dalszej części tego rozdziału pojawiają się inne podobne sugestie dowodzące, że nie mamy żadnego udziału w dziele zbawienia, co może być opacznie rozumiane. Z jednej strony jest to prawdą, bo nasze zbawienie jest wyłącznie dziełem Boga, ale z drugiej strony musimy Mu na to pozwolić, zgodzić się, poddać się Mu, trwać w Nim i z Nim za wszelką cenę. Przeniesienie naszej nadziei z Chrystusa na np. przestrzeganie prawa, nasze dobre uczynki, jakąkolwiek obrządkowość lub cokolwiek innego powoduje odstąpienie od Chrystusa i wypadnięcie z łaski, a co za tym idzie utratę życia wiecznego. Ja nie zgadzam się z doktryną o nieutracalności zbawienia (z podanych już wcześniej powodów), a raczej uważam, że odrodzony człowiek musi poddać się uświęcaniu i wytrwać w prawdziwej wierze aż do śmierci lub spotkania z Chrystusem. Z drugiej zaś strony uważam, że człowiek odrodzony, wierzący i miłujący Chrystusa może żyć tak zwaną pewnością zbawienia, bo jeżeli sam nie odstąpi od Niego, to Bóg go nie zostawi, ani nie zmieni warunków zawartego w Chrystusie przymierza, a żadna inna siła we wszechświecie nie jest w stanie oderwać go od Chrystusa. Zawarte z Bogiem przymierze w którym jesteśmy ma jeden warunek, zjednoczenie z Chrystusem, bo w Nim zostało nam dane z łaski życie wieczne (w raju też był tylko jeden warunek). Gałąź odłączona od drzewa, czyli ta która traci z nim jedność traci również dostęp do życiodajnych soków i usycha. Życie gałęzi jest bowiem w drzewie w którym musi trwać (J 15,5-17).

  3. – Dochodzimy do rozdziału szesnastego pt. Dobroć Boga względem Jego ludu, i trafiamy na piękny fragment z księgi Jeremiasza.

    Oto zgromadzę ich ze wszystkich ziem, do których ich wygnałem w swoim gniewie, w swoim oburzeniu i w wielkiej zapalczywości i przyprowadzę ich z powrotem na to miejsce, i sprawię, że będą mieszkać bezpiecznie. I będą moim ludem, a ja będę ich Bogiem. I dam im jedno serce i jedną drogę, aby bali się mnie przez wszystkie dni, dla dobra ich samych i ich dzieci po nich. I zawrę z nimi wieczne przymierze, że się od nich nie odwrócę i nie przestanę im dobrze czynić, lecz włożę w ich serca moją bojaźń, aby nie odstępowali ode mnie. I będę się radował z nich, aby wyświadczyć im dobro, i osadzę ich z pewnością w tej ziemi z całego swego serca i całą swoją duszą. Tak bowiem mówi PAN: Jak sprowadziłem na ten lud całe to nieszczęście, tak sprowadzę na niego całe dobro, które mu obiecałem. (Jer 32,37-42; UBG)

    Dla mnie to to samo przesłanie jakie znajdujemy u proroka Ezechiela, zobaczcie sami:

    Zabiorę was bowiem spośród narodów, zgromadzę was ze wszystkich ziem i przyprowadzę was do waszej ziemi. I pokropię was czystą wodą, i będziecie czyści. Oczyszczę was ze wszystkich waszych nieczystości i ze wszystkich waszych bożków. I dam wam nowe serce, i włożę nowego ducha do waszego wnętrza. Wyjmę serce kamienne z waszego ciała, a dam wam serce mięsiste. Włożę mego Ducha do waszego wnętrza i sprawię, że będziecie chodzić według moich ustaw i będziecie przestrzegać moich sądów, i wykonywać je. Zamieszkacie w ziemi, którą dałem waszym ojcom, będziecie moim ludem, a ja będę waszym Bogiem. (Ez 36,24-28; UBG)

    – Różnice jakie dostrzegamy w tych fragmentach uzupełniają się stanowiąc dopełnienie jednego pięknego przesłania. Kontrowersyjna dla mnie staje się interpretacja słów: „… włożę w ich serca moją bojaźń, aby nie odstępowali ode mnie.” Uważam, że traktowanie tych słów jako gwarancji tego, że odrodzona osoba nie może odejść od Boga jest nadinterpretacją. Zastanówmy się więc nad tym (biorąc pod uwagę podane argumenty), czy odrodzona osoba, mająca nowe serce i wspierana Duchem Świętym może odwrócić się od Boga i zatwardzić swoje serce względem Niego. Prawdą jest, że nie tylko nasza odmieniona natura nas chroni, miłość do Boga, oraz prawdziwa bojaźń przed Nim, szacunek, wdzięczność, oraz poczucie jedności ze Stwórcą, ale równocześnie moc Boża (1P 1,5) i sam Chrystus jest naszym stróżem (1P 2,25), oraz orędownikiem przed Ojcem (Rz 8,34). Wierzący mogą też liczyć na wszelkie Boże wsparcie ku dobremu (Rz 8,26-28). Z tego wszystkiego wyraźnie można dojść do wniosku że Boża miłość i wsparcie od nas nie odstąpi (Rz 8,38-39). Tak więc każdy kto jest w Jezusie Chrystusie ma to wszystko zagwarantowane. Ja jednak nie martwię się o wierność Boga, ale o niestałość człowieka. Z pewnością każdy wierzący walczy zarówno z pokusami tego świata jak i swoją grzeszną naturą. Jeżeli przegra pogrąża się w grzechu. Dopóki walczy wciąż należy do Boga nawet gdy często upada, ale jeżeli się podda i zaakceptuje grzech to w moim odczuciu ulega zatwardziałości serca i wchodzi pod władzę grzechu. Stąd wyrwać się jest znacznie trudniej niż tu dostać, ale wciąż jest to możliwe. Nie potrafię jednak zagwarantować, że ktoś taki na pewno wyjdzie z tego stanu. Obawiam się również, że umiłowanie świata lub jakiegoś grzechu będzie powodem odrzucenia go przez Boga (Jk 4,4; 1Kor 10,20-23; Mt 7,19). Z pewnością nikt z zewnątrz nie jest w stanie zerwać przymierza Boga z człowiekiem, ale czy człowiek będący stroną tego przymierza może go zerwać przez niedochowanie warunków przymierza? To raczej człowiek może okazać się niegodnym przymierza, które zostało mu ofiarowane. Czy żona może opuścić męża zrywając z nim jedność? Czy można nie dokończyć biegu który się rozpoczęło? Czy walcząc można przegrać? Czy powrót do grzechu nie przynosi konsekwencji w postaci śmierci tak jak w przypadku tych, którzy nigdy grzechu nie opuścili? Jeżeli można odrzucić wolę Boga pogrążając się w grzechu będąc blisko Niego, to o ileż bardziej jest to jeszcze bardziej prawdopodobne gdy jest się daleko od Boga, pogrążonym w grzechu, pozbawionym wsparcia Ducha Świętego i przy znacznie bardziej zatwardziałym sercu? Wszak Biblia uczy nas, że gdy wzmoże się nieprawość oziębnie miłość wielu, a w innych miejscach widzimy że można odstąpić od swej miłości pierwotnej, a nawet utracić ją. Ponadto pomyślmy nad tym w jaki sposób pierwsi rodzice utracili życie wieczne skoro faktem byłaby jego nieutacalność?

    – Zastanówmy się więc nad tym raz jeszcze, czy naprawdę Boże Słowo obiecuje człowiekowi odrodzonemu, że ze względu na otrzymanie nowej natury, inaczej mówiąc nowego serca nie będzie w stanie odstąpić od obiektu swej miłości? Moim zdaniem jest to prawdą tylko dopóki miłość do Chrystusa w nim się pali, a on sam woła do Boga o pomoc. Jeżeli jednak ktoś dobrowolnie i świadomie odstępuje od Niego, nie chcąc mieć z Bogiem nic wspólnego, to i ta jego wola zostanie spełniona. Ten kto odrzuca Boży ratunek sam staje się odrzuconym. Czy na pewno wydaje się wam, że Bóg będzie zmuszał kogokolwiek kto Nim gardzi, aby był z Nim w Jego chwale przez całą wieczność? Gdyby tak postępował, to również to samo mógłby uczynić ze wszystkimi ludźmi najpierw powodując ich odrodzenie, a potem zbawienie, a jednak tego nie robi, chociaż pragnie uratowania wszystkich ludzi. Takiego sposobu myślenia nie jest w stanie usprawiedliwić suwerenność Boga, bo byłaby sprzeczna z Jego kanonem sprawiedliwości. Odkupienie naszych win bez żadnego naszego udziału oraz wszelkich potrzebnych środków do wytrwania w Chrystusie – to jedno, a drugie to przyjęcie tej prawdy przez konkretnego człowieka i odrodzenie jego serca, oraz wsparcie go obiecanym Duchem Świętym. Jednak jest jeszcze trzeci etap tej drogi, to proces uświęcania się człowieka, upodabniania go do Chrystusa i jego trwanie w poddaniu się Bogu aż do jego śmierci lub powtórnego przyjścia Chrystusa na ziemię. Wydaje mi się, co powtórzę po raz kolejny, że zarówno przed jak i po odrodzeniu jest możliwe odstąpienie człowieka od Boga. Dalej to już chyba będzie niemożliwe, bo w niebie pozbywamy się własnej grzeszności i otrzymujemy nowe uwielbione ciała nie skażone grzechem, co znaczy że walka tocząca się w nas ustaje.

    – W naszych czasach widzimy przeróżne oblicza ataku na ludzi odrodzonych z których wielu jak to zostało zapowiedziane da się zwieść idąc za naukami demonów działających głównie poprzez fałszywych nauczycieli. Dlatego też za bardzo ważne uważam nie tylko rozdzielenie ludzi odrodzonych od nieodrodzonych, ale również ukierunkowanie tych drugich na drogę krzyża (1Kor 1,18-24), bo bez przejścia przez śmierć Chrystusa nie jesteśmy w stanie dojść do nowego życia w Chrystusie, o czym poucza nas nie tylko Boże Słowo (Flp 3,8-12), ale również każdy obrzęd chrztu wodnego, gdzie symbolicznie zanurza się człowieka w śmierć Chrystusa (Rz 6,3-12; UBG). Pomyślmy o tym kiedy na to patrzymy.

    Mowa o krzyżu bowiem jest głupstwem dla tych, którzy giną, ale dla nas, którzy jesteśmy zbawieni, jest mocą Boga. Bo jest napisane: Wytracę mądrość mądrych, a rozum rozumnych obrócę wniwecz. Gdzie jest mądry? Gdzie uczony w Piśmie? Gdzie badacz tego świata? Czyż Bóg nie obrócił w głupstwo mądrości tego świata? Skoro bowiem w mądrości Bożej świat nie poznał Boga przez mądrość, upodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia zbawić tych, którzy wierzą. Gdyż Żydzi domagają się znaków, a Grecy szukają mądrości. My zaś głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który dla Żydów wprawdzie jest zgorszeniem, a dla Greków głupstwem; Lecz dla tych, którzy są powołani, zarówno dla Żydów, jak i Greków, głosimy Chrystusa – moc Bożą i mądrość Bożą. (1Kor 1,18-24; UBG)

    Owszem, wszystko uznaję za stratę dla znakomitości poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana, dla którego wszystko utraciłem i uznaję to za gnój, aby zyskać Chrystusa; I znaleźć się w nim, nie mając własnej sprawiedliwości, tej, która jest z prawa, ale tę, która jest przez wiarę Chrystusa, to jest sprawiedliwość z Boga przez wiarę; Żeby poznać jego i moc jego zmartwychwstania oraz swój udział w jego cierpieniach, upodabniając się do jego śmierci; Abym jakimkolwiek sposobem dostąpił powstania z martwych. Nie żebym to już osiągnął albo już był doskonały, ale dążę, aby pochwycić to, do czego też zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa. (Flp 3,8-12; UBG)

    Czyż nie wiecie, że my wszyscy, którzy zostaliśmy ochrzczeni (zanurzeni) w Jezusie Chrystusie, w jego śmierci zostaliśmy ochrzczeni (zanurzeni)? Zostaliśmy więc pogrzebani z nim przez chrzest (zanurzenie) w śmierci, aby jak Chrystus został wskrzeszony z martwych przez chwałę Ojca, tak żebyśmy i my postępowali w nowości życia. Jeśli bowiem zostaliśmy z nim wszczepieni w podobieństwo jego śmierci, to będziemy też z nim wszczepieni w podobieństwo zmartwychwstania; Wiedząc o tym, że nasz stary człowiek został ukrzyżowany razem z nim, aby ciało grzechu zostało zniszczone, żebyśmy już więcej nie służyli grzechowi. Kto bowiem umarł, został uwolniony od grzechu. Jeśli więc umarliśmy z Chrystusem, wierzymy, że też z nim będziemy żyć; Wiedząc, że Chrystus, powstawszy z martwych, więcej nie umiera i śmierć nad nim więcej nie panuje. To bowiem, że umarł, raz umarł dla grzechu, a że żyje, żyje dla Boga. Tak i wy uważajcie siebie za martwych dla grzechu, a żywych dla Boga w Jezusie Chrystusie, naszym Panu. Niechże więc grzech nie króluje w waszym śmiertelnym ciele, żebyście mieli mu być posłuszni w jego pożądliwościach. (Rz 6,3-12; UBG)

  4. Tak więc podsumowując swój komentarz uważam tą pozycję za wartościową (być może nawet bardziej dla ludzi którzy źle rozumieją naukę dotyczącą naszego odrodzenia). Pomimo kilku wyraźnych różnic dotyczących doktryny kalwinistycznej (tutaj niezbyt agresywnie i w inny niż zwykle sposób eksponowaną) doceniam jej walory głównie ze względu na: głoszoną w niej potrzebę prawdziwego odrodzenia się i uświęcania się, oraz zachętę do weryfikacji własnej wiary i oczyszczania zborów z ludzi nieodrodzonych, ale również złych zasad i legalizmu zastępującego działanie Ducha Świętego. Jest w niej kilka bardzo ciekawych i dobrze wyjaśnionych interpretacji często błędnie rozumianych fragmentów biblijnych stosowanych w czasie naszych Ewangelizacji, oraz zakwestionowanie błędnego poczucia bezpieczeństwa wynikającego z przyjęcia tzw. taniej Ewangelii. Skoro dla mnie była to budująca lektura, a ja jestem dość wymagającym czytelnikiem, to może być ona taką dla wielu innych wierzących osób. Bardziej jednak polecałbym wykorzystywanie jej fragmentów i na podstawie własnych przemyśleń budowanie i przedstawianie innym właściwego obrazu Ewangelii (jak i błędów będących jedynie jej bezowocną podróbką) niż pożyczanie jej osobom niewierzącym. Jak najbardziej nadaje się również do rozważania wśród ludzi wierzących np. w grupach domowych. Jednak dużo lepiej jest zainteresowanym niewierzącym osobom przedstawić prawdę Ewangelii korzystając ze wskazówek zawartych w tej książce niż liczenie na to, że jej lektura zrobi to za nas.

Tomasz Jaśkowiec