Tomasz Jaśkowiec, Rozwody i powtórne związki
Żyjemy w czasach kiedy za sprawą internetu większość ludzi w naszej kulturze ma nieograniczony dostęp do wszelkiego rodzaju wiedzy. Dotyczy to również wiedzy religijnej, a nawet Biblijnej. Problem w tym, że nie zawsze jest to prawda. Ogrom wiedzy oferowanej nam przez internet nie świadczy o jej rzetelności. Wręcz przeciwnie, ile ludzi tyle opinii, każdy ma prawo napisać sobie co myśli. Chociaż czasami trafiają nam się prawdziwe perełki, a niektóre strony są dużo bardziej wiarygodne od innych, to jednak bez rzetelnego wsparcia ludzi wierzących i co najmniej średniej znajomości Biblii trudno komukolwiek w oparciu o to co tam znajdzie dojść do prawdy. Na szczęście trwanie w wierze i modlitwie prowadzi nas do osobistych relacji z Duchem Świętym, a On jest nam w stanie stopniowo objawiać to, co uzna za właściwe. Jednak niezależnie od tej podstawowej drogi zdobywania poznania Boga jaką jest nauka Biblii czytanej pod wpływem Ducha Świętego są jeszcze starsi bracia i porządni nauczyciele, którzy mogą dzielić się z innymi owocami swojego życia z Bogiem, oraz własnym zrozumieniem Bożej woli i Jego Słowa. To Boże drogi. Nie podchodźmy więc bezkrytycznie do wszystkiego co zobaczymy, usłyszymy lub wyczytamy w internecie, ale wszystko badajmy w zestawieniu z Bożym Słowem.
Ponoć jeszcze trzydzieści lat temu problem rozwodów i powtórnych związków prawie zupełnie nie istniał, bo było ich zdecydowanie mniej, a poza tym społeczeństwo negatywnie oceniało rozwodników. To bardziej zachęcało do trwania w małżeństwie niż rozwodzenia się za każdym razem gdy coś poszło nie po naszej myśli. Od tamtego czasu sporo się jednak zmieniło w naszym postrzeganiu dobra i zła. Stało się to jednak pod wpływem naszej kultury. Akceptacja rozwodów i powtórnych związków małżeńskich w naszym społeczeństwie należy do jednej z takich zmian. I chociaż nie powinny mieć większego wpływu na interpretację nauki Biblii, to jednak mają. Patrzymy bowiem na Boże Słowo przez pryzmat własnych doświadczeń, odczuć i przemyśleń jakie ukształtowały nas przed naszym nawróceniem. To zdecydowanie zbyt duży wpływ otaczającego nas świata na kościół Jezusa Chrystusa. Innym problemem jaki dostrzegam jest powszechna akceptacja dążenia do osobistego szczęścia. Spełnianie swoich marzeń stało się sztandarowym hasłem naszej hedonistycznej epoki. Hedonizm to w skrócie dążenie do własnego szczęścia doczesnego, dogadzanie sobie, czyli egoizm w różnych odsłonach. Sami dążąc do tego dajemy to samo prawo innym, a czasami współczujemy tym, którzy doświadczają czegoś, czego sami nie chcielibyśmy znosić. Ta forma humanizmu, czy empatii nie podnosi naszej rasy na wyżyny szlachetności, a wręcz przeciwnie daje przyzwolenie na wszelkiego rodzaju dewiacje i rozwiązłość seksualną. Ma to o tyle znaczenie, że wszelkiego rodzaju przyjemności cielesne traktujemy jako coś co nam się należy i bardzo niechętnie zgadzamy się na rezygnację ze swoich uciech. Czasami nazywamy to miłością, czasami swobodą obyczajów, a czasami zwyczajnym zaspokojeniem swoich potrzeb. Tak czy inaczej we współczesnej mentalności uważa się, że małżeństwo powinno służyć naszemu szczęściu, a gdy tak nie jest rezygnujemy z niego. Trzecim ogromnym problemem naszych czasów jest relatywizm, czyli względność różnego rodzaju faktów w zależności od tego kto i z jakiej perspektywy na nie patrzy. Dzisiaj praktycznie wszystko jest względne, a to nie służy nauce Biblii, która w swym założeniu jest prawdą absolutną i nie podlega negocjacji. Jednak ludzie światowi stale, być może nawet nie do końca świadomie, starają się na nowo zdefiniować pojęcia Biblijne, określić ich sens i granice poszczególnych zagadnień. W praktyce prowadzi to do negowania prawie wszystkiego co wypracowały i zrozumiały poprzednie pokolenia. Tak naprawdę to nie powinno nas interesować jak różni ludzie patrzą na różne zawarte w Biblii sprawy, ale tylko to jak Bóg się na nie patrzy. Biblia przedstawia Boży punkt widzenia otaczającej nas rzeczywistości.
Wielu ludzi uchodzących za znawców Biblii kieruje się nie tylko własnym przekonaniem, wiedzą, czy doświadczeniem, ale również swoim szeroko pojętym interesem i cielesnymi pragnieniami. Wiele rzeczy nie jesteśmy w stanie zaakceptować nie dlatego, że brak im uzasadnienia Biblijnego, ale dlatego że nie chcemy się z czymś zgodzić. Dlaczego? Bo to mogłoby dla nas znaczyć utratę czegoś na czym nam zależy. To podążanie za Jezusem bez brania na siebie Jego krzyża. Tak więc wielu osobom wydaje się, że żyją z Bogiem i są dla Niego gorliwi, a tak naprawdę należą do duchów zwodniczych, prowadzących ich do wiary w inną Ewangelię i innego Jezusa niż Ten, o którym mówi Boże Słowo. Taki Jezus na miarę naszych pragnień i oczekiwań, niewiele może, ale też niewiele kosztuje.
Tyle tytułem wstępu, a teraz zobaczmy co Boże Słowo mówi o rozwodach i powtórnych związkach. Rezygnuję z rozważania tego co na temat rozwodów i powtórnych związków mówi Stary Testament, bo skoro Jezus się w tej sprawie wypowiedział i jak dalej zobaczymy zmienił Prawo Mojżeszowe, które zostało nadane z powodu zatwardziałości serc ludzkich, to ono nas już nie dotyczy. Wraz z nastaniem Nowego Przymierza i panowania Jezusa Chrystusa mamy wielką zmianę w postaci wsparcia Ducha Świętego wstępującego do naszych serc. Czy zatem mogą one pozostawać tak zatwardziałe jak serca Izraelitów trzymających się litery Prawa, albo raczej przekraczających ją, bo też nie byli zdolni jej wypełnić żyjąc pod panowaniem starej natury? To co dla nich było niemożliwe dla nas już jest możliwe.
Zacznijmy od fragmentu, który w Biblii jest powtarzany w różnych miejscach i w różnych kontekstach, a mówiący o trwaniu małżeństwa między mężem i żoną przez całe ich życie.
1Kor 7:39 tpnt „Żona związana jest prawem do tego czasu, dopóki żyje jej mąż; jeśli jednak usnąłby jej mąż, jest wolna by wyjść za mąż, za kogo chce, byle tylko w Panu.”
Rz 7:2-3 tpnt „Bo zamężna kobieta, z żyjącym mężem jest związana Prawem; ale jeśli mąż umrze, uwolniona jest od Prawa wiążącego ją z mężem. Tak więc, dopóki żyje mąż, będzie zwana cudzołożnicą, jeśli przystanie do innego męża; ale jeśli mąż umrze, wolna jest od tego Prawa i nie jest cudzołożnicą, gdy przystanie do innego męża.”
Fragmenty te podają nam tylko jedną możliwość zawarcia kolejnego związku małżeńskiego: tylko jeśli ciało współmałżonka, z którym byliśmy jednym ciałem umrze. To nie są więzy, które można rozwiązać, bo Prawo Boże nakazuje, aby człowiek nie rozdzielał tego, co Bóg złączył. Sam rozwód jest więc grzechem i wielką nieprawością w oczach Boga, nie mówiąc już o tym, że generuje ogromną ilość negatywnych emocji i poczucia krzywdy. Powstało też wprawdzie prawo rozwodów dane Izraelowi, ale wspominam go jedynie po to, aby pokazać jego znaczenie. Co więcej prawo rozwodowe w pewnym sensie wspierało trwałość małżeństwa, bo gdyby nie trzeba było pisać oficjalnych listów, tłumaczyć się przed teściem, czy braćmi żony, a przez to wystawiać się na ocenę innych, to zwyczajnych wyrzuceń żony z domu mogłoby być dużo więcej. Zajęcie oficjalnego stanowiska zmuszało do powstrzymywania się od pochopnych decyzji podejmowanych w gniewie lub innych emocjach. (Podobnie prawo „oko za oko” powstrzymywało w swoim czasie rozległą i niepohamowaną zemstę na tym, kto uczynił nam krzywdę). Jezus wycofał prawo rozwodowe z użycia w Nowym Przymierzu i to jest zrozumiałe. Wśród Dzieci Bożych nie ma więc rozwodów, a jedynie rozstania (separacja czasowa lub do końca życia). Natomiast w związkach mieszanych możemy mówić o rozwodach, chociaż w moim odczuciu nie dających prawa do kolejnych związków. Zacznijmy jednak od tego co nie budzi żadnych wątpliwości:
Z przyjęcia Słowa Bożego mówiącego o prawie nierozerwalności małżeńskiej wynikają logicznie wszystkie inne wnioski, czyli będąc przed Bogiem jednym ciałem z mężem lub żoną jeżeli podejmujemy współżycie z kimś innym to grzeszymy. Wynika to z nierozerwalności tego związku. Tylko w takim świetle wszystkie fragmenty dotyczące tej sprawy mogą do siebie pasować i czytelnicy jednej ewangelii dochodzą do takich samych wniosków jak czytelnicy drugiej i trzeciej, albo listów Pawłowych. Tak też być powinno.
Łk 16:18 tpnt „Każdy, kto oddala swoją żonę i inną poślubia, cudzołoży; i każdy kto oddaloną przez męża poślubia, cudzołoży.”
Już ten jeden werset nie daje nam żadnej możliwości manewru. Jezus mówi, że prawda ta dotyczy każdego człowieka, wierzącego i niewierzącego. Każdy powtórny związek za życia pierwszego małżonka jest w oczach Boga cudzołóstwem nawet jeżeli inni ludzie tak tego nie widzą. (Słowo oddaliłby znaczy również opuściłby).
Gdyby się komuś wydawało, że fragment ten mówi wyłącznie o decyzjach i odpowiedzialności mężczyzny, to kolejny fragment zrównuje odpowiedzialność mężczyzny i kobiety. Kobieta w Izraelu nie mogła oddalić męża, ale mogła go porzucić i pójść do innego.
Mk 10:10-12 tpnt „A w domu uczniowie Jego ponownie pytali Go o to samo. I powiedział im: Kto oddali swoją żonę i pojmie inną, cudzołoży względem niej; I jeśliby kobieta opuściła swojego męża i została poślubiona przez innego, cudzołoży.”
Podane fragmenty nie pozostawiają nam żadnych wątpliwości, że każdy rozwód jest złem, a każdy powtórny związek za życia swego małżonka jest cudzołóstwem. Warto o tym pamiętać gdy będziemy zastanawiać się nad przesłaniem zapisanym w Ewangelii Mateusza, bo wszystkie one muszą składać to samo świadectwo. Wierzący w pierwszym wieku nie mogli mieć różnych przekonań co do tej samej kwestii gdzie każde mogłoby opierać się na Bożym Słowie, bo wówczas któreś z nich prowadziłoby ludzi do błędu lub odstępstwa od Bożej woli, zwłaszcza że zawierają opis jednego wydarzenia.
Zanim przeczytamy rozszerzoną wersję świadectwa tego wydarzenia złożoną nam przez Mateusza zobaczmy, że Jezus odniósł się już wcześniej do tej kwestii w tzw. kazaniu na górze. W Jego wypowiedzi również widzimy pozorny wyjątek dotyczący cudzołóstwa. W rzeczy samej w niczym ta wypowiedź nie przeczy wcześniejszym.
Mt 5:31-32 tpnt „Powiedziano też, że ktokolwiek oddaliłby swoją żonę, niech jej da zwój rozwodowy. A ja wam mówię: Ktokolwiek oddala swoją żonę, poza sprawą nierządu, prowadzi ją do cudzołóstwa, a kto poślubiłby oddaloną, cudzołoży.”
Ten fragment nie mówi o tym, że jeżeli żona dopuści się nierządu to można ją oddalić i wziąć sobie inną, ale o tym że mąż oddalając żonę prowadzi ją do cudzołóstwa (kolejnego związku) i w taki sposób staje się współwinny jej grzechów przed Bogiem, jeżeli stanie się cudzołożnicą lub wejdzie w kolejny związek. Za wyjątkiem tego gdy żona już wcześniej stała się cudzołożnicą, wtedy nie mąż ją do tego grzechu poprowadził.
Zobaczmy teraz na najbardziej kontrowersyjny fragment w kwestii rozwodów i powtórnych związków zapisany również w Ewangelii Mateusza i zwanym wyjątkiem Mateuszowym. Myślmy więc również o wersecie z piątego rozdziału, bo on jest pewnego rodzaju bliskim kontekstem tamtej wypowiedzi. Czy jednak aby na pewno mamy do czynienia z wyjątkiem? Przypomnijmy sobie jak wyglądała sytuacja. Do Jezusa przyszli faryzeusze, aby zastawić na Niego pułapkę. W Izraelu były dwie szkoły interpretacji tego z jakiego powodu mąż może oddalić żonę, gdy znajdzie u niej coś obrzydliwego (jedna znana szkoła rabinistyczna uważała, że musi to być cudzołóstwo lub coś związanego z grzechami nieczystości, a druga szkoła uważała że może to być cokolwiek, według uznania męża). Tak czy inaczej, Jezus wydając werdykt stałby się przeciwnikiem jednych lub drugich. On zaś oznajmił im prawdę w taki sposób, który zaszokował nawet Jego uczniów. Odpowiedź brzmiała, że Bożą wolą od samego stworzenia ludzi było, aby byli jednym ciałem, czyli tworzyli relację jeden na jeden przez całe życie. Ten związek nie powinien być w żaden sposób rozłączany. Jezus jak często bywało udzielał trzeciej odpowiedzi (podobnie było gdy przyprowadzili mu kobietę pochwyconą na cudzołóstwie, albo gdy rozmawiał z Samarytanką przy studni). Faryzeusze od razu dostrzegli zagrożenie swoich interesów, dlatego bronili się prawem rozwodowym nadanym przez Mojżesza, ale Jezus podał im przyczynę nadania tego prawa. Dalsze upieranie się przy legalnym, czyli zgodnym z Bożą wolą rozwodzie było jedynie potwierdzaniem zatwardziałości własnego serca. Zastanówmy się jeszcze raz czy podany tutaj wyjątek rzeczywiście jest wyjątkiem umożliwiającym powtórny związek.
Mt 19:3-12 tpnt „I przyszli do Niego faryzeusze, wystawiając Go na próbę i mówiąc do Niego: Czy wolno człowiekowi oddalić swoją żonę z powodu każdej przyczyny? A On w odpowiedzi, rzekł im: Czy nie czytaliście, że Ten, który stworzył, od początku uczynił ich mężczyzną i kobietą? I powiedział: Dlatego opuści mąż swojego ojca i matkę, i zostanie złączony ze swoją żoną, i będą dwoje jednym ciałem? Tak że już nie są dwoje, ale jedno ciało. Co więc Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza. Powiedzieli do Niego: Dlaczego więc Mojżesz polecił dać zwój rozwodowy i ją oddalić? Powiedział im: Mojżesz z powodu zatwardziałości waszego serca pozwolił wam oddalić wasze żony, lecz od początku tak nie było. Ale mówię wam: Ktokolwiek oddaliłby swoją żonę z wyjątkiem powodu nierządu, i poślubił inną, cudzołoży; a kto poślubił tę, która jest oddalona, cudzołoży. Powiedzieli do Niego Jego uczniowie: Jeśli tak się ma sprawa męża z żoną, nie warto się żenić. A On powiedział im: Nie wszyscy pojmują te słowa, ale ci, którym jest to dane. Albowiem są eunuchowie, którzy narodzili się takimi z łona matki, są też eunuchowie, którzy przez ludzi zostali wytrzebieni; są też eunuchowie, którzy sami siebie uczynili eunuchami dla Królestwa Niebios. Kto może pojąć, niech pojmuje!”
Podsumujmy kilka wniosków wynikających z tego fragmentu, bo one tworzą tło dla twierdzenia jakoby Bóg zezwalał nie tylko na rozwody, ale również na powtórne związki.
-
Mąż i żona tworzą przed Bogiem jedną całość, zwaną jednym ciałem.
-
Tak było od początku, taki był Boży zamysł przy stwarzaniu ludzi.
-
Mamy nakaz, aby nie rozłączać tego co Bóg złączył, więc rozwód jest jego złamaniem.
-
List rozwodowy wprowadził Mojżesz ze względu na zatwardziałość serc Izraelitów.
-
Każdy człowiek który oddala żonę i poślubia inną cudzołoży, a każdy kto bierze oddaloną również cudzołoży. Jezus nie rozstrzyga tutaj niczyjej winy, zwłaszcza jeżeli chodzi o osobę oddaloną, powiedzmy że z niesprawiedliwych pobudek. Jezus nie mówi, że te niesprawiedliwie oddalone mają jakieś większe prawa. Wszystko co narusza jedność małżeńską jest grzechem, a dołączenie do tej jedności kogokolwiek, z którejkolwiek strony jest grzechem.
-
Apostołowie zauważają, że w takiej sytuacji nie warto się żenić. Przecież wszyscy powinni być zwolennikami interpretacji o niegodziwym cudzołożnym lub wszetecznym zachowaniu żony jako jedynym powodzie rozwodu (bo ta druga teoria jest absurdalna, nawiasem mówiąc stworzona właśnie po to, aby sobie wymieniać żony na młodsze i ładniejsze). A jednak są zaskoczeni i być może widzą, że wejście w związek małżeński jest decyzją z której nie można się wycofać.
-
Jest też bardzo ciekawy przykład eunuchów, którzy takimi się urodzili, że nie mogą współżyć z kobietami, takimi ich ludzie uczynili lub sami zdecydowali się pozostać oddzielonymi od współżycia z kobietą. Takimi właśnie są ludzie pozostający poza związkiem małżeńskim ze względu na Boga. To sugestia innej drogi życia dla człowieka, który chce żyć z Bogiem.
Czego zatem dotyczy ów kontrowersyjny wyjątek, bo ewidentnie o jakimś wyjątku jest tutaj mowa:
-
W historii myśli Biblijnej powstał tak zwany „błąd Erazma z Rotterdamu”, który dołożył „ei” znaczące „jeśli” i zinterpretował „nierząd” jako wyjątek pozwalający na rozwód, a jak na rozwód to również na powtórny związek. (Tekst Receptus: Mówię wam zaś: Ktokolwiek oddaliłby swoją żonę jeśli nie z powodu nierządu i poślubił inną – cudzołoży. Tłumaczenie z tekstów Bizantyjskich: Mówię wam zaś: Ktokolwiek oddaliłby swoją żonę nie z powodu nierządu i poślubił inną cudzołoży. I kto by poślubił oddaloną – cudzołoży.) Osoby powołujące się na ten błąd wykazują, że tak naprawdę chodzi tutaj o zwrot wykluczający jakąkolwiek możliwość powtórnego związku. W ich mniemaniu sens tego zdania wyklucza powtórne związki nawet w przypadku nierządu. Błąd ten został po Reformacji usunięty, ale przyjęty sposób interpretacji tego fragmentu pozostał mocno zakorzeniony w umysłach ludzi. Mamy więc tutaj złą interpretację tekstu greckiego, która utworzyła wyjątek.
-
Część biblistów uznaje, że jest to wyjątek zezwalający na rozwód z żoną w przypadku nierządu, ale nie daje to prawa do kolejnego związku, co znaczy, że zdradzona osoba pozostanie poza związkiem małżeńskim do końca życia oddalonego partnera. Wielu próbuje rozstrzygać o winie w małżeństwie, ale moim zdaniem Słowo Boże pomija tą delikatną i trudną do sprawdzenia, a tym bardziej rozstrzygnięcia kwestię. Mamy więc tutaj pewien wyjątek dotyczący jednak tylko możliwości rozwodu w szczególnej sytuacji, ale nie powtórnego związku.
-
Część biblistów widzi tutaj szczególny rodzaj rozwodu. W kulturze Żydowskiej prawnie brało się ślub, ale dopiero po około roku brało się swoją wybrankę do swojego domu i współżyło z nią. Jeżeli żona stała się niewierną w tym okresie to nie trafiała do domu męża lecz następował rozwód z możliwością zawarcia kolejnego związku, bo w tym przypadku nie doszło do połączenia ciał. Ta interpretacja powołuje się na opis relacji małżeńskich Józefa i Marii, matki Jezusa, gdzie widzimy początkowy okres kiedy nie są razem (Józef chciał ją oddalić bo stała się brzemienną zanim weszła do jego domu). Tak też tłumaczy się fakt, ze tylko w tej Mateuszowej Ewangelii pojawił się ten wyjątek. Mamy więc tutaj pewien wyjątek, który jednak nas nie dotyczy, bo w innych kulturach raczej nie ma takiego zwyczaju.
Bardzo niewiele wskazuje na to, że fragment ten może być interpretowany jako wyjątek i pozwolenie na zawarcie powtórnego związku w naszej rzeczywistości. Pozornie tworzący wyjątek fragment po dokładniejszemu przyjrzeniu się jest bardzo wątpliwą podstawą do zawarcia powtórnego związku. Trzeba nadać jakąś dodatkową interpretację poszczególnym słowom i wczytać tą możliwość w tekst, bo tak naprawdę jej tam nie ma. Po prostu współcześnie inaczej odczytujemy i rozumiemy pewne pojęcia. Uznanie tego wyjątku jako zgody na powtórny związek byłby w sprzeczności ze świadectwem dwóch innych ewangelistów piszących dokładnie o tej samej sytuacji. Do mnie najbardziej przemawia trzeci sposób wyjaśnienia tego wersetu uznający pewien porządek zawierania małżeństwa w kulturze żydowskiej, ale nas to dzisiaj zupełnie nie dotyczy (no chyba, żeby w jakiejś sytuacji nigdy nie doszło do zjednoczenia się ciał obu małżonków).
Bardzo podobną sytuację mamy w Pawłowym liście do Koryntu. Najpierw poznajmy jednak najbliższy kontekst tzw. „wyjątku Pawłowego”, który też trudno uznać za zgodę na powtórne związki.
1Kor 7:10-14 tpnt „Tym więc, którzy są w małżeństwie, rozkazuję nie ja, lecz Pan: Żona nie może zostać oddzielona od swojego męża. Lecz jeśli została oddzielona, niech pozostaje niezamężna, albo niech pojedna się z mężem, a mąż niech nie oddala żony. Lecz pozostałym mówię ja, nie Pan: Jeśli jakiś brat ma niewierzącą żonę, a ta zgadza się z nim mieszkać, niech jej nie oddala. I żona, która ma niewierzącego męża, a on zgadza się z nią mieszkać, niech go nie oddala. Albowiem niewierzący mąż jest uświęcony przez żonę, i niewierząca żona jest uświęcona przez męża; gdyż wtedy dzieci wasze byłyby nieczyste, teraz natomiast są święte.”
Ten nakaz Pański dotyczy ludzi wierzących będących w związkach małżeńskich, ale tuż za nim pojawia się zalecenie, aby nie oddalać niewierzących małżonków. Widać więc, że Paweł uznaje związki zawarte przed nawróceniem. Nawrócenie człowieka nie daje podstawy do zerwania więzów małżeńskich. Pojawia się też tutaj bardzo ciekawa nauka o tym, że nawrócona osoba uświęca swego partnera i dzieci. W Starym Przymierzu rzeczy święte stawały się skalanymi po zetknięciu z nieczystymi, a w nowym rzeczy święte uświęcają te nieczyste nie doznając szwanku. Wyrazem miłości do swojej rodziny i małżonka jest zatem pozostawanie w zawartym przed nawróceniem się związku. Nie jest to uświęcenie zapewniające zbawienie stronie niewierzącej, ale bliskość Ducha Świętego działającego w wierzącym małżonku (to też zostało zapowiedziane w Ez 47,1-9; J 7,37-39). Bóg ma szczególny dostęp do niewierzącego partnera i dzieci, gdy żyją oni razem jako rodzina z osobą wierzącą (ponoć w tamtych czasach dzieci w przypadku rozwodu zostawały przy ojcu).
Jeżeli strona niewierząca chce odejść, to niech odejdzie. Jak chce się oddzielić to wierząca strona nie jest zobligowana do trwania w tym związku, a nawet nie jest w stanie jej zatrzymać przy sobie. Jednak nie ma tutaj wyraźnego pozwolenia na zawarcie kolejnego związku (a przecież być mogłoby). Paweł zatrzymuje się w miejscu zgody na oddzielenie się małżonka i nic nie mówi o kolejnym związku. Aby to tam zobaczyć trzeba dodać jakąś interpretację słowu „oddziela się” jako „rozwodzi się” i uznać, że jest to zerwanie więzi małżeńskiej, ale tego tam w tym tekście nie ma. Co więcej w końcowej części tego rozdziału Paweł powtarza, że małżeństwo jest ważne dopóki żyją oboje małżonkowie, a następne można zawrzeć dopiero po śmierci jednego z nich (1Kor 7,39). Nie widzimy więc tutaj, aby zdrada małżeńska, czyli cudzołóstwo, albo odejście partnera zrywały więź małżeńską. Dlatego też poślubianie osoby porzuconej wcześniej było nazywane cudzołóstwem.
1Kor 7:15 tpnt „A jeśli niewierzący oddziela się, niech jest oddzielony; nie jest zniewolony brat lub siostra w takich przypadkach; Bóg jednak powołał nas do pokoju.”
Nie widzę też żadnych odniesień do sposobu zawarcia małżeństwa, a więc uznaję że samo złączenie się kobiety z mężczyzną w jednym domu jest uznane za związek małżeński (niezależnie od formy obrzędów, religii, ślubowania, czy braku tego wszystkiego. Gdy pan dawał niewolnikowi żonę, to nie miał on żadnego wyboru, musiał z nią żyć i płodzić dzieci. Gdy mu ją zabierał, to też nie miał nic do powiedzenia, podobnie gdy dostawał kolejną. To wszystko dzieje się ze względu na wolę pana tego sługi, a nie wyboru, czy uczuć sługi. Podobnie jest z naszym Panem, który daje swoim sługom żony i odbiera jeżeli uzna to za właściwe. Są jakieś powody takiego Jego postępowania, ale my niekoniecznie musimy je poznać. Rozważając różne przypadki zapominamy czasami o tym, że jest Bóg ponad każdą decyzją człowieka i bez Jego zgody nikt samodzielnie nie odejdzie, ani nie zostanie ze swym małżonkiem. Jeżeli zaś Bóg pozwala komuś opuścić związek małżeński swego sługi, to daje mu siły do wytrwania w nowej sytuacji (Podobnie Bóg dał ludziom drzewo poznania dobra i zła w ogrodzie Eden i zakazał z niego korzystać. Dlaczego? Aby widoczny stał się bunt człowieka względem swego Boga, który dokonuje się w jego sercu. Bóg nie chciał aby ludzie zerwali owoce z tego drzewa, aby dali się zwieść, a jednak pozwolił na to. Tak też dzieje się z każdym grzechem, z rozwodem, cudzołóstwem i powtórnymi związkami również). Bóg nie pragnie śmierci grzesznika i nie chce, aby on grzeszył, a mimo wszystko pozwala na to, chociaż wcześniej objawia swoją wolę. Co więcej Jego wola się nie zmienia, chociaż wielokrotnie dostrzegamy zgodę na rozwiązania połowiczne w sytuacjach gdzie osiągnięcie stanu idealnego jest niemożliwe. Czy zatem nawrócony niewolnik mający kilka kobiet za żony powinien pozostać w samotności po swoim uwolnieniu nawet jeżeli zostaje uwolniony ze swoją obecną żoną. Myślę że tak. Podobnie jeżeli ktoś miał kilka żon przed swoim nawróceniem, czy powinien zrezygnować ze współżycia ze wszystkimi poza pierwszą? Myślę, że tak, chociaż podobnie pozostałe powinny pozostać pod jego opieką i dalej cieszyć się jego wsparciem i utrzymaniem. Ważne pozostaje też małżeństwo dziewczyny, która została wydana przez rodziców za kogoś kogo nie kochała i z kim nie chciała być, nawet jeżeli po jej nawróceniu się została porzucona. Do śmierci męża będzie musiała pozostać sama. Trudnych przypadków jest znacznie więcej. Idąc jednak za zasadą nierozerwalności związku małżeńskiego niezależnie od tego, czy uznamy możliwość odstępstwa, czy nawet oficjalnego rozwodu, to jednak wejście jakiejkolwiek trzeciej osoby w taki związek jest cudzołóstwem. Prawdę mówiąc jedynym wyjątkiem jest dla mnie zawarcie związku małżeńskiego w sensie uroczystości, bez złączenia się ciał nowożeńców. Jeżeli stali się jedno, w oczach Boga pozostają jedno. Wszystkie dziwne sytuacje znane nam ze Starego Testamentu wynikające ze słabości człowieka, jego niewstrzemięźliwości i zepsucia jego natury ciągnącej go do grzechu, zatwardziałości jego serca itd. pozostając w sprzeczności z Bożą wolą, a równocześnie będąc zaakceptowanymi przez Boga, nie są dla nas żadnym odniesieniem, bo w Królestwie Jezusa przywraca się stan pierwotny, a nawet idzie dalej. Wcześniej wśród mężów wiary Starego Testamentu nie posiadających w swoich wnętrzach Ducha Świętego było to niemożliwe. Wiele dziwnych przypadków widzimy też wśród ludzi niewierzących, ale to nie znaczy że mamy akceptować w Kościele Bożym ich powykrzywiane z powodu grzechu sytuacje życiowe. Prawdę mówiąc to ludzie wierzący uginają się pod presją twardości serc nawracających się ludzi będących w drugich lub kolejnych związkach, obawiając się ich odejścia z powodu uciążliwości sytuacji w jakich się znaleźli i konieczności zaniechania współżycia seksualnego i życia rodzinnego. Dla wielu jest to zbyt wysoka cena podążania za Jezusem. Ten krzyż wydaje się zbyt ciężki. Wielu z nich próbuje dalej iść za Jezusem, ale nie biorąc na siebie Jego krzyża, czyli nie podporządkowując się Jego objawionej w Biblii woli. Znając prawdę nie chcą się jej podporządkować z powodu ceny jaką musieliby zapłacić. Wielu twierdzi, że Bóg z pewnością nie oczekuje od ludzi takich poświęceń. Inni uzasadniają, że po ludzku rzecz biorąc takie wyjście jest lepsze, aby żyjący od wielu lat razem rozwodnicy po swoim nawróceniu pozostali razem, co wcale nie gwarantuje udanego życia rodzinnego, a tym bardziej służby zborowej lecz jest raczej ukłonem w stronę ludzkiego szczęścia. To jednak jest sprzeczne z samą ideą chrześcijaństwa i umieraniem dla własnych potrzeb, pragnień, marzeń po to, aby żyć zgodnie z tym co Bóg, a nie my, uzna za słuszne.
Możemy też zastanowić się nad właściwą zasadą postępowania w bardziej wyraźnych przypadkach. Gdyby np. nawróciło się dwoje homoseksualistów mających legalny związek małżeński i chcieli pozostać w związku z sobą ze względu na to, że się kochają i mają adoptowane dzieci, czy uznalibyśmy to za właściwe? Raczej nie. Oni musieliby zrezygnować z tego związku i przestać zachowywać się jak mąż i żona (chociaż w oczach Boga to nie jest małżeństwo tylko perwersja seksualna, ale chodzi o zasadę czy zastaną sytuację należy zachować z jakiegokolwiek powodu). Myślę, że związek brata z siostrą również nie zostałby zaakceptowany i musieliby się rozejść ze względu na zbyt bliskie pokrewieństwo (mogli przecież wychować się osobno i nie znać się wcześniej, a potem ich pochodzenie wyszłoby na jaw gdy mieli już dzieci, czy wówczas uznalibyśmy że powinni pozostać małżeństwem i płodzić kolejne dzieci? Też raczej nie). W Koryncie mieli jeszcze trochę inny problem, choć w pewnym sensie podobny ze względu na swą niemoralność, którego sami wierzący chcieli bronić jako właściwy, albo dozwolony. Taka postawa zostało przez Pawła nazwana pychą, która wraz z postępowaniem owego brata została przez niego potępiona (1Kor 5,1-13; nie pojmuję jak oni to usprawiedliwiali, chociaż takie przypadki są opisane wcześniej w Biblii). Wszystkie te zawiłe sytuacje ludzkie wchodzą w kolizję z zasadą jedności ciała i nierozerwalności małżeńskiego związku. Bóg zakazał rozdzielać to, co On złączył. Rozwód, czyli oddalenie małżonka jest grzechem samym w sobie, bo sprzeciwia się Bożej woli. Co więcej prowadzi oddalonego partnera do cudzołóstwa. To kolejny grzech. Nawrócenie nie unieważnia małżeństwa, podobnie jak zmiana religii, utrata miłości, choroba partnera, brak środków do życia, brak formalnych warunków przy jego zawieraniu (np. dziewictwa kobiety, czy ślubowania), brak wstrzemięźliwości seksualnej, czy cokolwiek innego. Czasami zdarzają się sytuacje, że ze względu na przemoc w rodzinie, zagrożenie zdrowia lub życia trzeba odejść, ale to wciąż nie daje prawa do zawierania kolejnych związków. W przeciwnym razie uznając chociaż jeden wyjątek za chwilę będziemy ich mieli dziesiątki. Bo czy gorsza jest zdrada małżeńska, czy nie spełnianie powinności małżeńskich? Podobnie zasadne wydaje się zajmowanie się przez partnera czarami, zmiana religii, związki kazirodcze, brak możliwości posiadania potomstwa, itd., aż w końcu dojdziemy do wniosku, że ta druga szkoła rabinistyczna uznająca rozwody z jakiegokolwiek powodu miała rację, tylko trzeba zweryfikować listę powodów zezwalających na rozwód. I tak błędne koło się zamyka. Z drugiej zaś strony tworzyłoby to ogromne pole do nadużyć. W każdej z tych sytuacji pozostajemy w sprzeczności z nauką Jezusa, a jeżeli uznamy złą interpretację za prawdę to najprawdopodobniej dlatego, że szukaliśmy takiej możliwości, aby równocześnie mieć zaspokojone własne pragnienia nie tracąc obietnicy życia wiecznego. Podążanie dwiema drogami jest niemożliwe.
Pamiętajmy, że życie w samotności nie jest jakąś karą dla człowieka lecz alternatywą życia rodzinnego. Paweł w 1Kor 7 wielokrotnie wymienia liczne zalety życia samotnego. Wydaje się jednak, że trzeba mieć do niego właściwe obdarowanie, aby nasze namiętności nie rozpaliły się nadmiernie doprowadzając nas do stanu dużej podatności na pokusy szatana. Z drugiej zaś strony również do życia w małżeństwie trzeba mieć obdarowanie i umieć się uczyć troszczyć o innych, służyć sobie nawzajem, budować z nimi osobiste więzi, kochać się nawzajem i szanować, prowadzić innych do Boga, a nie do siebie. Małżeństwo jak widzieliśmy jest podstawową formą życia społecznego, jest też hamulcem rozwiązłości seksualnej na ziemi, oraz formą ochrony dla niewstrzemięźliwego człowieka dającą mu możliwość zaspokojenia swoich potrzeb seksualnych. Ma też swoje złe strony, liczne cielesne obowiązki, mniej czasu dla Boga, trudności w relacjach międzyludzkich itd. Nie powinniśmy wartościować co jest lepsze: życie w małżeństwie, czy w samotności. Żadna z tych form naszej egzystencji na ziemi automatycznie nie daje nam szczęścia, tak jak płeć taka, czy inna sama z siebie nie przybliża nas do Boga, ani nie uszczęśliwia. Szczęście i pokój daje tylko Bóg, a wiernością względem Niego możemy się wykazywać niezależnie od tego w jakich warunkach, czy przed jakimi zadaniami zostaliśmy postawieni. Wbrew pozorom szanse są równe.
Na zakończenie chciałbym przypomnieć bardzo ważne duchowe porównanie więzi małżeńskiej (relacji męża i żony) do więzi Jezusa i Kościoła, czyli Jego Oblubienicy. To powszechnie znane w Biblii porównanie, równie wielokrotnie pojawiające się w różnych Jej miejscach. Nie widzę w nim żadnej możliwości odstąpienia Oblubieńca od wierności swej Oblubienicy, a niewierność Oblubienicy traktowana jest jako nierząd, czyli odstępstwo od Pana. Powiem więcej, nawet odstępstwo tylko sercem jest już przez Boga traktowane za cudzołóstwo (Mt 5,27-30). Ten fragment bezpośrednio poprzedza inny wcześniej już cytowany, o tym że oddalanie żony jest prowadzeniem jej do cudzołóstwa (za wyjątkiem nierządu), a kto oddaloną bierze za żonę, cudzołoży (Mt 5,31-32). Tak czy inaczej małżeństwo jest pewnym obrazem i nie powinno zniekształcać tego co miało przedstawiać.
Ef 5:22-33 tpnt „Żony, bądźcie uległe swoim mężom, jak Panu; Mąż bowiem jest głową żony, jak Chrystus głową Kościoła; On też jest Zbawicielem ciała. Ale tak, jak Kościół uległy jest Chrystusowi, tak i żony własnym mężom we wszystkim. Mężowie, miłujcie swoje żony, tak jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, Aby go uświęcić, oczyszczając kąpielą wodną przez Słowo, Aby postawić go przy sobie jako Kościół pełen chwały, nie mający plamy, ani zmarszczki, ani żadnych z tych rzeczy, ale żeby był święty i nienaganny. Tak też mężowie powinni miłować swoje żony, jak swoje ciała; kto miłuje swoją żonę, samego siebie miłuje. Albowiem nikt nigdy swojego ciała nie miał w nienawiści, ale je żywi i ogrzewa, tak jak i Pan Kościół, Bo jesteśmy członkami Jego ciała, z Jego ciała i z Jego kości. Z tego względu opuści człowiek swojego ojca i matkę, i zostanie złączony ze swoją żoną, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka; ja jednak mówię to w odniesieniu do Chrystusa i w odniesieniu do Kościoła. Jednakże niech każdy z was z osobna miłuje swoją żonę jak siebie samego, a żona niech ma głęboki respekt wobec swojego męża.”
Skoro w Apokalipsie jest mowa o Wielkiej Nierządnicy, to znaczy, że była ona kiedyś wierna Barankowi, ale w którymś miejscu odstąpiła od Niego, opuściła Go i za to będzie sądzona jako nierządnica. Nierząd duchowy to np. przyjaźń ze światem (Jk 4,4).
Jk 4:4 tpnt „(4) Cudzołożnicy i cudzołożnice! Czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest wrogością wobec Boga? Jeśli więc ktoś chce być przyjacielem tego świata, staje się nieprzyjacielem Boga.”
Mamy też podany niezwykły obraz grzeszenia przeciwko swojemu ciału, które jest przecież równocześnie Ciałem Chrystusa. To ważne, aby tego nie czynić z Ciałem naszego Pana.
1Kor 6:9-20 tpnt „Czy nie wiecie, że niesprawiedliwi nie odziedziczą Królestwa Bożego? Nie dajcie się wprowadzać w błąd; ani nierządnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani zniewieściali, ani homoseksualiści, Ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą Królestwa Bożego. A niektórzy z was takimi byli; ale obmyliście się; ale zostaliście poświęceni; ale zostaliście uznani za sprawiedliwych w imieniu Pana Jezusa i w Duchu Boga naszego. Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne; wszystko mi wolno, ale ja nie będę przez coś owładnięty. Pokarm jest dla brzucha, a brzuch jest dla pokarmów, ale Bóg i jedno i drugie zniszczy; ciało natomiast nie jest dla nierządu, ale dla Pana, a Pan dla ciała. Bóg natomiast i Pana wskrzesił, i nas wzbudzi przez Jego moc. Czy nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czy mam więc wziąć członki Chrystusa i uczynić je członkami nierządnicy? Z pewnością nie! Czy nie wiecie, że ten, kto jest złączony z nierządnicą, jest z nią jednym ciałem? Będą bowiem – mówi Pismo – ci dwoje jednym ciałem. Ale kto łączy się z Panem, jest z Nim jednym duchem. Uciekajcie przed nierządem. Wszelki grzech, który uczyniłby człowiek, jest poza ciałem; lecz oddający się nierządowi, grzeszy względem własnego ciała. Czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was, którego macie od Boga, i nie należycie do siebie samych? Drogo bowiem jesteście kupieni. Oddajcie więc chwałę Bogu w ciele waszym i w duchu waszym, one są Boże.”
Z drugiej zaś strony Oblubieniec nigdy nie opuści swej Oblubienicy, bo nie po to płacił za nią własną krwią, aby się teraz od niej odwracać (Rz 8,31-34). On jest dla nas doskonałym wzorem miłości. Małżeństwo rozwodzące się i zawierające kolejne związki nie jest obrazem związku Jezusa i Kościoła, a miało nim być od początku, aż do końca, gdy samo przestanie istnieć, a pozostanie jedynie Jezus i Jego Wierna Oblubienica jako ten doskonały, docelowy związek. Odstępstwo już jest niewiernością, a co dopiero powtórny związek, który uniemożliwiałby powrót do pierwszego związku.
Ap 17:1-7 tpnt „I przyszedł jeden z siedmiu aniołów, mających siedem czasz, i powiedział do mnie, mówiąc mi: Chodź, pokażę ci sąd nad wielką nierządnicą, siedzącą nad wielkimi wodami, Z którą oddali się nierządowi królowie ziemi, a mieszkańcy ziemi zostali upojeni winem jej nierządu. I przeniósł mnie w duchu na pustynię. I widziałem kobietę siedzącą na szkarłatnym dzikim zwierzęciu, które jest pełne bluźnierczych imion, mającym siedem głów i dziesięć rogów. A kobieta była przyobleczona w purpurę i w szkarłat, i ozdobiona złotem i drogim kamieniem, i perłami, mając w swojej ręce złoty kielich pełen obrzydliwości i nieczystości swojego nierządu. A na jej czole wypisane jest imię: „Tajemnica, Wielki Babilon, matka nierządnic i obrzydliwości ziemi”. I widziałem kobietę, która jest pijana od krwi świętych i od krwi męczenników Jezusa; i zdziwiłem się, gdy ją zobaczyłem. Cudactwo wielkie. I powiedział mi anioł: Dlaczego się zdziwiłeś? Ja ci oznajmię tajemnicę tej kobiety i dzikiego zwierzęcia, które ją nosi, i ma siedem głów i dziesięć rogów.”
Znamię dzikiego zwierzęcia można wziąć na czoło lub na rękę. Gdy patrzę na ubiór tej nierządnicy to widzę wszelkie symbole chrześcijańskie (purpura, drogie kamienie, perły, złoto, itd.) ale w swoich rękach ma kielich pełen obrzydliwości i nieczystości swojego nierządu, symbolizujący jej życie. To znaczy tyle samo co pozór pobożności bez rzeczywistego posłuszeństwa Bogu w życiu codziennym (posłuszeństwo jest dowodem miłości). To mi bardzo przypomina przypowieść o 10 pannach, z których te głupie, chociaż zewnętrznie nie różniły się od tych mądrych, nie weszły na ucztę Pana. Co więcej usłyszały, że Pan nigdy ich nie znał, co znaczy że drugiej szansy nie dostaną. Wielka Nierządnica jest matką różnych grup, sekt i form religijności przyjaźniących się z królami ziemi i równocześnie w zewnętrznym przejawie udających Oblubienicę Baranka. Jego przyjście jest pewne, ale nie wszyscy z Nim wejdą na Jego ucztę. Odstępstwo nie zawsze jest widoczne na zewnątrz lecz Bóg zna serca ludzkie i wie którzy są Jego.
Boże Słowo nie pozostawia nam wątpliwości co do tego jak Bóg ma zamiar postąpić z cudzołożnikami, tymi duchowymi i cielesnymi, bo przecież trudno, aby te dwie formy cudzołóstwa nie łączyły się z sobą. Nierząd duchowy ma o wiele szerszy zasięg i dotyczy wszelkich grzechów wynikających z bałwochwalstwa, ale z całą pewnością świadome trwanie w cudzołóstwie, jakim jest powtórny związek, prowadzi nas do utraty Królestwa Bożego. To bardzo wysoka cena za utrzymanie własnego wyobrażenia szczęścia tutaj na ziemi, wyrażającego się w zjednoczeniu cielesnym z jakąś konkretną osobą, z którą tworzymy związek cudzołożny, bo co najmniej jedna ze stron jest w kolejnym związku małżeńskim. Deklaracje ludzi, oficjalne opinie sądów dających rozwód nic tutaj nie pomogą. Jeżeli nie będziemy stali na Bożym Słowie – zginiemy. Zastanówmy się, czy na pewno chcemy ryzykować własne życie wieczne upierając się przy swojej racji? Równocześnie chcąc być dobrymi dla innych ludzi i nie nakładać na nich zbyt dużych ciężarów, możemy głosząc im kłamstwo, stać się dla nich przyczyną ich śmierci duchowej. Nie mówmy więc niczego, czego nie jesteśmy pewni, aby się nie okazało, że jesteśmy fałszywymi nauczycielami i przeciwko Bogu świadczymy.
1Kor 6:9-10 tpnt „Czy nie wiecie, że niesprawiedliwi nie odziedziczą Królestwa Bożego? Nie dajcie się wprowadzać w błąd; ani nierządnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani zniewieściali, ani homoseksualiści, Ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą Królestwa Bożego.”
Ga 5:19-21 tpnt „Jawne są natomiast czyny ciała, którymi są: cudzołóstwo, nierząd, nieczystość, rozpusta, Bałwochwalstwo, czary, nieprzyjaźnie, kłótnie, zazdrość, wybuchy gniewu, intrygi, poróżnienia, rozłamy, Zawiść, zabójstwa, pijaństwo, hulanki i tym podobne, o których zapowiadam wam, jak i przedtem zapowiedziałem, że ci, którzy te rzeczy czynią, Królestwa Bożego nie odziedziczą.”
Ap 22:15 tpnt „Na zewnątrz natomiast są psy i czarownicy, i nierządnicy, i mordercy, i bałwochwalcy, i każdy, kto miłuje kłamstwo i dopuszcza się go.”
Z pożądliwością i mocą własnej cielesności możemy wygrać tylko mocą Ducha Świętego, uśmiercając działania naszego ciała. Innej skutecznej możliwości nie widzę.
Rz 8:13-14 tpnt „Jeśli bowiem żyjecie według ciała, macie umierać; natomiast jeśli Duchem doprowadzacie do śmierci działania ciała, będziecie żyć. Bo ci, którzy dają się prowadzić przez Ducha Bożego, ci są synami Boga.”
Pamiętajmy też o tym, że seksualność człowieka towarzyszy mu tylko na ziemi i podobnie jak prawo rozwodów, tak też prawo nierozerwalności małżeńskiej ma swój czas. Pierwsze prawo skończyło się wraz z pierwszym przyjściem Jezusa, a drugie przeminie wraz z drugim przyjściem Jezusa. W niebie nie będzie małżeństw, ale wszyscy wybrani będą należeć do Jezusa.
Mat 22:29-30 tpnt „A w odpowiedzi, Jezus rzekł im: Błądzicie, nie znając Pism ani mocy Boga. Albowiem przy powstaniu z martwych ani nie poślubiają, ani są zaślubiane, ale są jak aniołowie Boży w niebie.”
Apk 21:1-27 tpnt „I widziałem nowe niebo i nową ziemię; bowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i nie ma już morza. A ja, Jan, widziałem miasto święte, Nowe Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, które jest przygotowane jako oblubienica przyozdobiona dla swojego męża. I słyszałem potężny głos z nieba, mówiący: Oto przybytek Boga z ludźmi, i zamieszka z nimi; a oni będą Jego ludem, i sam Bóg będzie z nimi – ich Bóg. I otrze Bóg wszelką łzę z ich oczu; i nie będzie już śmierci, ani bólu, ani krzyku, ani znoju już nie będzie; gdyż pierwsze rzeczy odeszły. A siedzący na tronie powiedział: Oto wszystko nowe czynię. I mówi mi: Napisz, bo te słowa są prawdziwe i godne zaufania. I powiedział mi: Stało się. Ja jestem Alfa i Omega, początek i koniec. Ja pragnącemu dam darmo ze źródła wody życia. Kto zwycięży, odziedziczy wszystko, i będę mu Bogiem, a on będzie mi synem. A tchórzliwym i niewierzącym, i czyniącym obrzydliwości, i mordercom, i nierządnikom, i czarownikom, i bałwochwalcom, i wszystkim kłamcom ich dział będzie w jeziorze, które płonie ogniem i siarką; to jest śmierć druga. I przyszedł do mnie jeden z siedmiu aniołów, którzy mieli siedem czasz napełnionych siedmioma ostatecznymi plagami, a rozmawiając ze mną, powiedział: Chodź, pokażę ci oblubienicę, małżonkę Baranka. I przeniósł mnie w duchu na wielką, wysoką górę, i pokazał mi wielkie miasto, święte Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, Mające chwałę Boga; a światło jego podobne do najdroższego kamienia, jakby kamienia jaspisu, który jest jasny jak kryształ; (…)
I nie widziałem w nim świątyni; albowiem Pan, Bóg Wszechmogący jest jego świątynią, i Baranek. A miasto nie potrzebuje słońca ani księżyca aby w nim świeciły, oświeca je bowiem chwała Boga, a lampą jego jest Baranek. I narody, które są zbawiane będą chodzić w jego świetle, a królowie ziemi niosą do niego swoją chwałę i cześć. A bramy jego nie będą nigdy zamykane we dnie; nocy tam bowiem nie będzie. I zaniosą do niego chwałę i cześć narodów. I nie wejdzie do niego nic nieczystego, ani nikt, kto popełnia obrzydliwość i kłamstwo, tylko ci, którzy są zapisani w zwoju życia Baranka.”
Tym pięknym opisem Nowego Jeruzalem zstępującym z nieba na nową ziemię chciałbym zakończyć swoje rozważania dotyczące rozwodów i powtórnych związków, abyśmy mieli świadomość tego co stawiamy na szali, upierając się przy własnej koncepcji tego, co może podobać się Bogu. To bowiem co jest dla nas najważniejsze i wystarczające do dochowania Bogu wierności, zostało zapisane w Bożym Słowie. Pomimo ułomności naszych przekładów i niezrozumienia języka greckiego wciąż mamy bardzo mocną podstawę naszej wiary. Trzymajmy się jej jak lampy świecącej w ciemną noc i nie wykraczajmy poza to, co zostało napisane, starając się naciągnąć naukę Pańską tak, aby bardziej pasowała do naszych oczekiwań. Uważajmy też na wszelkiego rodzaju ludzkie metody i zasady badania Biblii, a starajmy się raczej dokładnie zastanawiać nad tym, co zostało napisane. Bo nie od człowieka pochodzą te myśli i słowa.
Zastanawia mnie jeszcze tylko jedna sprawa: Dlaczego tak trudno dostrzec w naszych zborach ludzi trwających w grzechach? Przecież grzech oddziela od Boga, a upór względem Chrystusa wysusza kości. Natomiast owocem Ducha Świętego są nie tylko cechy naszego charakteru i postawy naszego serca, ale również dobre uczynki, które zostały nam dane, abyśmy w nich chodzili. My zaś tak często mylimy wiarę z gorliwością, dojrzałość z wiedzą, a Boże działanie z kościelnictwem. Cieszymy się gdy ktoś ma zapał do służby zborowi, poddaje się dyscyplinie, interesuje się sprawami duchowymi, a zupełnie nie zauważamy, że Boża chwała od dawna wśród nas nie przebywa, bo nie trzymamy się Bożego Słowa, lecz uprawiamy jakąś własną formę religijności, czy obrzędowości wierząc szczerze w to, że na tym polega służenie Bogu. Raczej wątpię. Czy jednak na pewno jest to szczere i chętne oddawanie życia za braci swoich? Za ich trwanie na drodze prawdy niezależnie od konsekwencji? Być może nasze serca pomimo działania Ducha Świętego są równie zatwardziałe jak serca Izraelitów, niechętnie rezygnujące z czegokolwiek dla Bożej Chwały. To przecież o wiele więcej znaczy dla Boga niż nasze śpiewy, modlitwy i zwyczaje. Czy jednak jest to ta biblijna wiara? Czy Chrystus gdy nas zobaczy, powie do nas: dobrze sługo dobry i wierny, wejdź do radości Pana twego, czy może okaże się, że zmarnowaliśmy swoje życie zajmując się tym, co dla nas jest ważne, bliskie i wygodne? Czy na pewno niesiemy krzyż tak jak Jezus, nie cofając się przed wypełnieniem Jego woli? Czy może życie nasze poza niesionymi sztandarami Chrystusa niewiele się różni od życia tych, którzy w ogóle Go nie znają? Zatwardziałość serc ludzkich wydaje się o wiele większym problemem naszych czasów niż nawet akceptowanie powtórnych związków w naszych zborach. Kto tak naprawdę liczy się z pragnieniami Bożego serca i drży przed Jego Słowem?
Już całkiem na zakończenie chciałem jeszcze dodać, że Wierny Bóg nigdy nie zaakceptował rozwodów (Oddalenie – to inaczej separacja) i nigdy nie wspierał niewierności, co wielokrotnie widzimy w Starym Testamencie. Wierny Bóg zawsze gloryfikował i wspierał wierność zarówno względem Siebie Samego jak i innych ludzi zwłaszcza tych, z którymi związaliśmy się przymierzem. Bóg nie przyłoży ręki do ludzkiej zdrady, bo to wbrew Jego świętej naturze!
Ml 2:1-16 ubg ” (…) A oto kolejna rzecz, którą uczyniliście: okrywacie ołtarz PANA łzami, płaczem i wołaniem, tak że już nie patrzy na ofiarę ani już nie przyjmuje chętnie ofiary z waszej ręki. Wy jednak mówicie: Dlaczego? Dlatego że PAN jest świadkiem między tobą a żoną twojej młodości, którą zdradziłeś. Ona przecież jest twoją towarzyszką i żoną twego przymierza. Czy nie uczynił jednej, choć mu jeszcze zostało ducha? A czemu jedną? Aby szukał potomstwa Bożego. Tak więc strzeżcie swego ducha i niech nikt nie postępuje zdradliwie z żoną swojej młodości. Mówi bowiem PAN, Bóg Izraela, że nienawidzi oddalania, gdyż ten, kto to robi, okrywa swoim płaszczem okrucieństwo, mówi PAN zastępów. Tak więc strzeżcie swego ducha i nie postępujcie zdradliwie.”
Bóg wyraźnie mówi, że nienawidzi oddalania żon młodości, stając przez to po stronie skrzywdzonych i oddalonych, które zostały zdradzone przez tych, którzy winni im byli miłość i wierność. Chwilę wcześniej przeciwstawia się niewierności względem Siebie, wypominając Izraelowi związki małżeńskie w Izraelu z córkami obcych bogów. To również jest zdradą i złamaniem zawartego przymierza. Dlaczego sądzimy, że Bóg miałby nagle zmienić zdanie w tej sprawie? Czy sam miałby stać się niewiernym? Czy nie przeczytaliśmy, co wcześniej mówi o Lewim i Swoim z nim przymierzu? (Mal 2,1-12). Jeżeli człowiek będzie, jak to zostało napisane, kochał Bożą świętość, to nie będzie jej bezcześcił zdradliwym postępowaniem względem kogokolwiek.
PS
Wiadome jest, że dla wielu chrześcijan fragment z 1Kor 7,27-28 jest przyzwoleniem na zawarcie kolejnego związku. Popatrzmy jednak na te wersety w ich szerszym kontekście. To część większej całości (1Kor 7,25-40) dotyczącej postępowania z dorastającymi pannami dziewicami (które były wydawane za mąż), a po części dotyczy on również kawalerów. Ten cały fragment nie zajmuje się rozwodnikami. Ale popatrzmy na niego i zastanówmy się nad nim chwilkę.
1Kor 7:27-28 tpnt „(27) Jesteś związany z żoną, nie szukaj uwolnienia; nie jesteś złączony z żoną, nie szukaj żony. (28) A jeśli ożeniłeś się, nie zgrzeszyłeś; jeśli też panna zaślubiła się, nie zgrzeszyła; jednak tacy będą mieli ucisk w ciele; lecz ja chcę was oszczędzić.”
Chodzi o to, że słowa tutaj przetłumaczone zgodnie z kontekstem „nie jesteś złączony z żoną” w oryginale brzmią: „… jesteś rozwiązany od kobiety …”. Zestawiając ten zwrot ze zdaniem następnym wielu dochodzi do wniosku, że chodzi tutaj o osoby, których związki zostały rozwiązane, one mogą zakładać kolejne. Jednak nigdzie nie pisze, że rozwiązanie związku małżeńskiego może się dokonać poprzez jakąś „ceremonię rozwodową”. Na końcu tego fragmentu w wierszu 39 pisze bowiem, że osobą wolną staje się ktoś kogo małżonek umarł. Tylko wtedy więzy małżeńskie są rozwiązane, więc ewentualnie możemy ten fragment odnieść również do wdowców i wdów, ich więzy są rozwiązane, albo inaczej mówiąc oni podobnie jak kawalerowie nie są złączeni z żoną. Zarówno do jednych jak i do drugich Paweł kieruje słowa, aby nie żyli pragnieniem szukania małżonka (szczęścia doczesnego), ale aby szukali Jezusa (szczęścia wiecznego). Poza tym w znanym już fragmencie Mt 19,9.b. zostały zapisane słowa Jezusa mówiącego wyraźnie:
Mt 19:9 tpnt „… a kto poślubił tę, która jest oddalona, cudzołoży.”
No więc w jaki sposób można twierdzić, że poślubienie oddalonej, czyli osoby po rozwodzie, nie jest grzechem skoro Jezus nazywa taki związek cudzołożnym. To jest wejście do czyjegoś łoża małżeńskiego dlatego, że Bóg ciągle traktuje pierwsze więzy za obowiązujące. Decyzja człowieka sprzeczna z wolą Boga nic tutaj nie zmienia. Czytamy np. w innym miejscu, że jeśliby ktoś rozwiązał jedno z tych najmniejszych przykazań Boga i tak nauczał ludzi, to sam będzie uznany za najmniejszego w Królestwie Niebieskim (Mt 5,19). Prawdę o nierozerwalności małżeńskiej będącej obrazem nierozerwalności więzi duchowej Jezusa i Kościoła, czyli Jego Oblubienicy trudno jest mi zaliczyć do najmniejszych przykazań Boga. Co więcej widzimy wyraźnie, że Bóg nie ma zamiaru honorować odstępstwa człowieka od Jego Słowa.
W ostatnich słowach tego fragmentu 1Kor 7,40 Paweł dodaje, że to co mówi jest jego szczerą radą, ale nie jest to tylko jego rada lecz i Ducha Świętego który w nim mieszka. Zauważmy jak wielu mężów Bożych w historii Kościoła głosiło nierozerwalność małżeństwa. Powtórne związki są praktycznie wynalazkiem naszych czasów (żeby nie powiedzieć plagą, bo jest to coraz bardziej powszechne zjawisko) oddziałującym na Kościół Boży i skłaniającym niektórych ludzi do podejmowania się interpretacji nauki Biblii bez zwracania uwagi na poznanie wcześniejszych pokoleń, które też przecież miały tego samego Ducha Świętego.
Tomasz Jaśkowiec