Tomasz Jaśkowiec, Bóg uzdrawia i dzisiaj

/ 17 kwietnia, 2019/ Artykuły, Tomasz Jaśkowiec

04.03.2019

Bóg uzdrawia i dzisiaj

Uzdrowienia, cuda, czy jakiekolwiek inne przejawy ponadnaturalnej mocy od niepamiętnych czasów wzbudzały i wciąż wzbudzają nasze zainteresowanie. Zwykle dzieje się tak ze względu na naszą bezsilność w obliczu ciężkiej choroby, albo jakiegoś nieszczęścia lub góry problemów, ale czasami same w sobie są obiektem naszych dociekań. Wykraczając poza racjonalny sposób naszego myślenia wzbudzają nasz niepokój lub zachwyt. Mogą być przecież dowodem jakiejś nieznanej nam rzeczywistości np. tej zwanej potocznie światem duchowym, a to już nie byle jaka sprawa. Zgodnie z nauką Biblii to Bóg jest Stwórcą, Sędzią, Opiekunem i Panem zarówno świata doczesnego jak i duchowego. Do Niego należy wszelka moc na ziemi i w niebie. On też częścią swojej mocy, zdolności, czy mądrości dzieli się ze swoimi stworzenia. Można by się chyba nawet pokusić o stwierdzenie, że prawdziwa ponadnaturalna moc może pochodzić wyłącznie od Boga i Jego aniołów, albo upadłych, czyli zbuntowanych aniołów zwanych demonami. Stąd też bierze się bardzo prosty podział świata na dobro i zło, a taki sposób myślenia zaprzecza ogólnie przyjętej przez ludzi teorii ewolucji. Zbyt wiele spraw nie da się wyjaśnić nieznanymi siłami natury, nieosobowymi zjawiskami energetycznymi, czy ingerencją kosmitów. Dlatego ludzie czyniący niezwykłe rzeczy są zwykle kojarzeni z dobrym lub złym jej źródłem, gdyż jest ona ewidentnym dowodem związku ze światem duchowym, czyli nie tym który znamy jako naturalny. Być może dlatego zwłaszcza w naszych dynamicznych czasach wielu ludzi pragnie zdobyć przewagę nad innymi w wyścigu po sławę, bogactwo, czy przeróżne przyjemności, albo cokolwiek co mogą sobie wyobrazić pod słowem sukces. Ponadnaturalne wsparcie wydaje się bardzo atrakcyjne. Niestety z czasem ta sprawa zaczyna wyglądać zupełnie inaczej. Bóg wprawdzie niejednokrotnie przeróżne działania człowieka, ale nie da się go zaprząc do pracy dla siebie, czyli realizacji własnych planów. Doświadczać jedności ze Stwórcą można jedynie Mu służąc. Jeżeli zaś chodzi o moce ciemności to i tutaj sprawa nie jest prosta. Wprawdzie początkowo złe duchy służą adeptowi czarnej lub białej magi, ale ostatecznie to one przejmują nad nim kontrolę. To dotyczy zarówno cudotwórców, uzdrowicieli, proroków, czy jakkolwiek inaczej obdarowanych ludzi. Zwykle nie należą oni do siebie, ale poddali się komuś, kto nad nimi panuje. Demony rzadko wypuszczają kogokolwiek ze swojej służby, a jeżeli już to dlatego że ucieka on pod opiekę Boga mocniejszego od nich. Jednak służba u Boga ma zupełnie inny charakter, jest świadoma, dobrowolna i z serca. Niestety można ją też porzucić. Zdarza się więc, że ktoś ją opuszcza z własnej woli posiadając jakieś dary duchowe, ale nie wierzę w to, że diabeł zostawi go w spokoju. Z pewnością zdobędzie go dla siebie. Tak więc nie ma możliwości czynienia ponadnaturalnych znaków pozostając osobą neutralną. Niejednokrotnie też rozpoznanie źródła czyjejś mocy nie jest takie proste jak się nam potocznie wydaje. Wiele sług szatana udaje sługi światłości, a adepci białej magi pozornie pomagają ludziom, różni prorocy głoszą niezrozumiałe i niejasne wizje, których nie sposób zweryfikować, a świat jest pełen oszustów i kuglarzy żerujących na ludzkiej naiwności, zabobonach i niewiedzy. Trzeba więc uważać czym się fascynujemy, bo o ile spotkanie z oszustami może wyszczuplić nasze portfele i wpędzić nas we frustrację, albo depresję, to spotkanie z prawdziwymi sługami diabła może się zakończyć naszą katastrofą duchową, rozbiciem w wierze, a nawet zniewoleniem duchowym. Wszystko ma swoje konsekwencje, uważajmy więc komu ufamy (Mt 7,15-23). Oglądanie cudów rzadko rodzi wiarę chociaż potrafi się do jej powstania przyczynić (Łk 16,27-31).

Nie jest to niczym dziwnym, tak też się działo za czasów Jezusa. Chociaż cudów, które czynił było sporo to o dziwo zdecydowana większość Żydów nie przyjęła Jego poselstwa. Po pierwsze dlatego, że brzmiało ono zupełnie abstrakcyjnie dla człowieka skoncentrowanego na tym co doczesne, a po drugie dlatego że Jego nauka nie stawiała Żydów, a zwłaszcza faryzeuszy i kapłanów w dobrym świetle. Z jednej strony znosząc ich uprzywilejowaną pozycję względem innych ludzi, a z drugiej obnażało totalnie zepsutą, przesiąkniętą pychą, chciwością, przewrotnością, kłamstwem, bezbożnością, nieopanowaną pożądliwością, złością i egoizmem naturę ludzką. Tylko niewytłumaczalne cuda, uzdrowienia, a nawet wskrzeszenia mogły zmusić ignorancję człowieka do zatrzymania się na chwilę i zastanowienia nad tym co się wokół nich dzieje, na co patrzą ich oczy i o czym to może świadczyć. Niestety taki stan nie trwa zwykle zbyt długo, a cielesny człowiek szybko wraca do kręcenia się wokół własnych interesów. Wiele razy cuda wzbudzały bojaźń Bożą w prostym ludzie tak, że oddawano Bogu chwałę mówiąc wielkie rzeczy widzieliśmy dzisiaj. To jednak rzadko trwale zmieniało ich życie zwracając je w stronę Boga. Jezus niejednokrotnie sam też wyjaśniał, że to Jego Ojciec zwany Bogiem Izraela dał Mu te dzieła do wykonania, aby uwierzytelnić Jego słowa. Ważne były więc nie tyle cuda, które czynił, ale to o czym przy tej okazji mówił. Bóg miał ludziom do zakomunikowania coś nadzwyczaj ważnego, a cuda miały za zadanie skupić ich uwagę na tym przesłaniu i zmusić ich do zastanowienia się nad tym co widzieli i słyszeli. Jezus nie tylko czynił cuda, ale wielokrotnie wyjaśniał ich cel (J 5,36; 14,11).

Ale ja mam świadectwo większe niż Jana. Dzieła bowiem, które Ojciec dał mi do wykonania, te właśnie dzieła, które czynię, świadczą o mnie, że Ojciec mnie posłał. (J 5,36; UBG)

Nie wierzysz, że ja jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie? Słów, które ja do was mówię, nie mówię od samego siebie, lecz Ojciec, który mieszka we mnie, on dokonuje dzieł. Wierzcie mi, że ja jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie. Przynajmniej z powodu samych dzieł wierzcie mi. (J 14,10-11; UBG)

To dość niezwykłe, że chociaż cuda, znaki, czy proroctwa nie działy się w Izraelu od około trzystu lat to zlekceważono ich znaczenie i nie przyjęto głoszonego przez Jezusa przesłania. Wielu odrzucało Boży plan dla siebie, bo miało względem Boga zupełnie inne oczekiwania. W głębi serca człowiek nie jest zainteresowany Bogiem, ale własną korzyścią i jeżeli nie widzi możliwości zyskania czegoś na Bogu to Go odrzuca wybierając szukanie tego co jemu jest miłe. I chociaż pamięć o wspaniałych cudach potwierdzających wybranie Izraela przez Boga jako dzieci Abrahama pozostawała wśród wielu Żydów wciąż żywa, bo ucisk ze strony twardego okupanta kierował ich pragnienia w stronę wolności doczesnej. Wyzwolenie z niewoli Rzymu, biedy i chorób było ich największym pragnieniem. Wspominali więc obiecanego Mesjasza, który jak Mojżesz mógłby przynieść im wolność. Nie rozumieli jednak, że nie to jest dla nich najgorsze. Jest bowiem niewola dużo gorsza i bardziej gorzka niż ta egipska, czy rzymska. To twarde jarzmo diabelskie spod mocy którego nikt sam nie jest w stanie się wyrwać. Jest jednak wspaniała nowina, że Ktoś przejął się naszym losem i stanął do walki o naszą wolność, życie i szczęście. Tylko ten, kto zdaje sobie sprawę z ciężaru niewoli w jakiej się znalazł i własnej bezsilności wobec swojego ciemiężyciela potrafi docenić prawdziwą wartość dzieła Jezusa Chrystusa przy którym cuda i znaki są jedynie fajerwerkami.

A gdy o tym rozmyślał, oto anioł Pana ukazał mu się we śnie i powiedział: Józefie, synu Dawida, nie bój się przyjąć Marii, twojej żony. To bowiem, co się w niej poczęło, jest z Ducha Świętego. I urodzi syna, któremu nadasz imię Jezus. On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów. A to wszystko się stało, aby się wypełniło, co powiedział Pan przez proroka: Oto dziewica będzie brzemienna i urodzi syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, co się tłumaczy: Bóg z nami. (Mt 1,20-23; UBG)

A wiecie, że on się objawił, aby zgładzić nasze grzechy, a w nim nie ma grzechu. Każdy więc, kto w nim trwa, nie grzeszy. Każdy, kto grzeszy, nie widział go ani go nie poznał. Dzieci, niech was nikt nie zwodzi. Kto czyni sprawiedliwość, jest sprawiedliwy, tak jak i on jest sprawiedliwy. Kto popełnia grzech, jest z diabła, gdyż diabeł od początku grzeszy. Po to objawił się Syn Boży, aby zniszczyć dzieła diabła. Każdy, kto się narodził z Boga, nie popełnia grzechu, bo jego nasienie w nim pozostaje i nie może grzeszyć, gdyż narodził się z Boga. Po tym poznaje się dzieci Boże i dzieci diabła: Każdy, kto nie czyni sprawiedliwości, nie jest z Boga, jak i ten, kto nie miłuje swego brata. To jest przesłanie, które słyszeliście od początku, że mamy się wzajemnie miłować. (1J 3,5-11; UBG)

Zastanówmy się więc przez chwilę o czym tak naprawdę mówią powyższe fragmenty, oraz jak powinna brzmieć Dobra Nowina głoszona upadłej ludzkości? Z pewnością nie tak jak dzisiaj robi to zbyt wielu wierzących lub pseudo wierzących. Trzeba przecież powiedzieć ludziom, że znaleźli się w mocy diabła, pod jego panowaniem, a on zmusza ich do pełnienia zła przez co coraz bardziej zanurza nas ludzi w mroku zła. Człowiek czyniący grzech staje się nie tylko jego sługą, uczniem, a nawet przyjacielem, ale również dzieckiem diabła. Wielki kłamca zwany również małpą Boga kopiuje plan zbawienia ludzkości zmieniając jednak jego kierunek i metody działania czyniąc z ludzkich serc gwałtem miejsce swego przebywania i kultu. Jednocząc się z ludźmi dzieli się z nimi czekającą go hańbą i śmiercią. Jeżeli ktoś tego nie zobaczy i nie zrozumie jak wiele diabeł zadał mu ran, to nie zapragnie wyzwolenia z jego niewidzialnych dla nas więzów. Dlatego też nie będzie w stanie szczerze podziękować Bogu za to, że ujął się za nim i stanął do walko o dobro jego duszy. Opowiedzenie się po stronie Chrystusa jest dla nas jedyną nadzieją przejścia na stronę Boga i stanie się Jego sługami, przyjaciółmi, dziećmi i dziedzicami. Taka jest prawda o naszej duchowej sytuacji, zamiarach diabła i Boga względem nas ludzi (J 10,10). Diabeł nie przychodzi po to, żeby się z nami bawić, imprezować, czy robić interesy, jego celem jest nasza zagłada i cierpienie, wszystko co robi temu właśnie służy. Kto się nie schroni w Chrystusie na pewno zginie. Oto smutna rzeczywistość o której nawet ludzie odrodzeni nie chcą mówić, bo albo sami w to nie do końca wierzą, albo nie chcą innym sprawiać przykrości nazywając ich grzesznikami lub złymi ludźmi, albo po prostu nie chcą walczyć o czyjeś dobro tak jak Jezus stając się ich przyjacielem. Tak więc nasza powściągliwość przyczynia się do ich cierpienia i zagłady, a zarazem jest dowodem naszego egocentryzmu i letności.

Złodziej przychodzi tylko po to, żeby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem, aby miały życie i aby miały je w obfitości.

Wtedy Piłat zapytał go: A więc jesteś królem? Jezus mu odpowiedział: Ty mówisz, że jestem królem. Ja po to się narodziłem i po to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mego głosu. (J 18,37; UBG)

Jeśli przyjmujemy świadectwo ludzi, to świadectwo Boga jest większe. To bowiem jest świadectwo Boga, które dał o swoim Synu. Kto wierzy w Syna Bożego, ma świadectwo w sobie. Kto nie wierzy Bogu, zrobił z niego kłamcę, bo nie uwierzył świadectwu, które Bóg dał o swoim Synu. A to świadectwo jest takie, że Bóg dał nam życie wieczne, a to życie jest w jego Synu. Kto ma Syna, ma życie, kto nie ma Syna Bożego, nie ma życia. To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie życie wieczne i abyście wierzyli w imię Syna Bożego. (1J 5,9-9-13; UBG)

Odrzucając prawdziwe przesłanie Jezusa odrzucamy Jego samego i Jego Ojca. Bóg dał nam życie wieczne, oraz chwałę i pozycję należną wyłącznie Jego Synowi, a my pozostając pod wpływem diabła i własnego grzechu odrzucamy tą wielką łaskę nie zdając sobie sprawy z powagi tej sytuacji. Problemem okazuje się również sposób w jaki Bóg postanowił nas ocalić, bo jest on całkowicie sprzeczny z naszą egoistyczną naturą. Proces ten nazywany jest w Biblii drogą krzyża, uświęcaniem się lub śmiercią własnego ego. To zaś dla wielu zbyt wygórowana cena za coś czego nie znają i w co trudno im uwierzyć. Gdyby dało się iść równocześnie drogą zbawienia i drogą tego świata to z pewnością wielu ludzi by się na taki układ zdecydowało. To jednak nie jest możliwe, chociaż wielu chce w to wierzyć. Tak powstaje tanie chrześcijaństwo nie mające mocy, ani obietnic Bożych, chociaż jakby zupełnie nieświadome tego, że jest w błędzie i wierzy w diabelskie kłamstwo (Apk 3,15-17).

Znam twoje uczynki: nie jesteś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący. (16) A tak, ponieważ jesteś letni i ani zimny, ani gorący, wypluję cię z moich ust. (17) Mówisz bowiem: Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, że jesteś nędzny i pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi. (Apk 3,15-17; UBG)

Kto postępuje uczciwie, będzie wybawiony, a przewrotny na swoich drogach nagle upadnie (Prz 28,18; UBG)

Prawdziwe chrześcijaństwo wymaga od nas prawdziwej determinacji i konsekwencji w działaniu. Tego nie można osiągnąć bez odrodzonego serca, wiary i wsparcia Ducha Świętego. Natomiast te dary nie byłyby dla nas dostępne gdyby nie śmierć, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie Jezusa Chrystusa. Zarówno nasz nowy wewnętrzny człowiek jak i Duch Święty w nas mieszkający będą nas zawsze pobudzać do posłuszeństwa Jezusowi. Kto się nie podda Bogu i nie złamie swego uporu, ten się nie da poprowadzić i zginie. Tak wyglądają fakty.

Kto wierzy w niego, nie będzie potępiony, ale kto nie wierzy, już jest potępiony, bo nie uwierzył w imię jednorodzonego Syna Bożego. A potępienie polega na tym, że światłość przyszła na świat, lecz ludzie umiłowali ciemność bardziej niż światłość, bo ich uczynki były złe. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światłości i nie idzie do światłości, aby jego uczynki nie były zganione. Lecz kto czyni prawdę, przychodzi do światłości, aby jego uczynki były jawne, że w Bogu są dokonane. (J 3,18-21; UBG)

A sługa Pana nie powinien wdawać się w kłótnie, lecz ma być uprzejmy względem wszystkich, zdolny do nauczania, cierpliwie znoszący złych; Łagodnie nauczający tych, którzy się sprzeciwiają; może kiedyś Bóg da im pokutę, aby uznali prawdę; Oprzytomnieli i wyrwali się z sideł diabła, przez którego zostali schwytani do pełnienia jego woli. (2Tym 2,24-26; UBG)

Tak więc ludzie znajdując się pod wpływem złych duchów tworzą sobie nowe pseudo dobre nowiny, które w jakimś stopniu podpierają wyrwanymi z kontekstu wersetami Biblii. To jednak daje im jedynie fałszywe poczucie bezpieczeństwa i różne złudne nadzieje. A czas łaski na ziemi nieubłaganie się kończy i zbliża czas sądu. Obecnie wielu pozornie wierzących ludzi i to ignoruje uważając, że ofiara Jezusa działa na wszystkich bezwarunkowo i to nie tylko w sprawie naszego zbawienia, ale również zdrowia fizycznego, a nawet dostatku materialnego i osobistego szczęścia. To oczywiście również nie jest prawdą jak to, że zbawienia nie możemy utracić. Takie interpretacje wynikają ze złego zrozumienia całości przesłania nauki Jezusa, albo z mieszania obietnic Starego i Nowego Testamentu, albo zwyczajnie są owocem naszych pragnień i roszczeń względem Boga.

Dobrym przykładem nadinterpretacji nauki Bożego Słowa może być bardzo znany fragment Starego Testamentu odnoszący się do Chrystusa, ale wykładany z pominięciem swego bliskiego kontekstu mówiącego o naszych ranach duszy i ducha na które lekarstwem jest tylko ofiara Chrystusa o czym wcześniej wspominałem. Podobnie daleki kontekst, czyli nauka całej Biblii nie potwierdza właściwości odnoszenia tego fragmentu do zdrowia fizycznego, chociaż wielu by chciało żeby to było prawdą.

Zaprawdę on wziął na siebie nasze cierpienia i nosił naszą boleść. A my uważaliśmy, że jest zraniony, uderzony przez Boga i utrapiony. Lecz on był zraniony za nasze występki, starty za nasze nieprawości. Kara dla naszego pokoju była na nim, a jego ranami zostaliśmy uzdrowieni. Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas zboczył na swą drogę, a PAN włożył na niego nieprawość nas wszystkich. (Iz 53,4-6, UBG)

On nasze grzechy na swoim ciele poniósł na drzewo, abyśmy obumarłszy grzechom, żyli dla sprawiedliwości; przez jego rany zostaliście uzdrowieni. Byliście bowiem jak zbłąkane owce, lecz teraz nawróciliście się do Pasterza i Biskupa waszych dusz. (2P 2,24-25; UBG)

Uzdrowienie ludzkości jest jej powrotem do stanu wcześniejszego kiedy to ludzie chodzili w przyjaźni i jedności z Bogiem. Czy to jednak znaczy, że nauka o Bogu który uzdrawia jest błędna? Absolutnie nie, jednak nie w taki sposób się to dzieje. Zdrowie fizyczne, tak jak inne formy dostatniego życia tutaj na ziemi, nie jest obiecane ludziom wierzącym tak jak odpuszczenie grzechów. Krew Jezusa płynęła za wszystkie grzechy wszystkich ludzi lecz oczyszcza tylko tych, którzy uwierzywszy przesłaniu Jezusa oddali się Bogu, aby żyć dla Jego sprawiedliwości naśladując Jezusa i upodabniając się do Niego. To właśnie serce poddane Bogu rodzi wspaniały owoc życia zgodnego z Bożą wolą, a czystość Jezusa zakrywa wszystkie grzechy zjednoczonego z Nim człowieka (i tylko tego człowieka). Biblia wielokrotnie pokazuje wspaniałych bohaterów wiary, którzy nie tylko cierpieli, ale również chorowali. Należał też do nich Paweł (aby chwałę mógł zawsze odbierać Bóg, a nie człowiek), chociaż Bóg zawsze pozostaje przyjacielem człowieka walczącym o jego życie i szczęście wieczne. Co nie znaczy, że nasze potrzeby doczesne są Mu nieznane. Niestety choroba, cierpienie, czy przeróżne doświadczenia są niejako wpisane w prawdziwe chrześcijaństwo i mają swój dobry cel.

Którzy przez wiarę pokonali królestwa, czynili sprawiedliwość, dostąpili spełnienia obietnic, zamknęli paszcze lwom; Zgasili moc ognia, uniknęli ostrza miecza, umocnieni powstawali z niemocy, stali się dzielni na wojnie, zmusili do ucieczki obce wojska. Kobiety odzyskały swoich zmarłych przez wskrzeszenie. Inni zaś byli torturowani, nie przyjąwszy uwolnienia, aby dostąpić lepszego zmartwychwstania. Jeszcze inni doświadczyli szyderstw i biczowania, ponadto kajdan i więzienia. Byli kamienowani, przerzynani piłą, doświadczani, zabijani mieczem, tułali się w owczych i kozich skórach, cierpieli niedostatek, ucisk, utrapienie; (Których świat nie był godny). Błąkali się po pustyniach i górach, po jaskiniach i rozpadlinach ziemi. A ci wszyscy, choć zyskali chlubne świadectwo dzięki wierze, nie dostąpili spełnienia obietnicy; Ponieważ Bóg przewidział dla nas coś lepszego, aby oni nie stali się doskonali bez nas. (Heb 11,33-40; UBG)

A mojej cielesnej próby nie lekceważyliście sobie ani nie wzgardziliście, ale przyjęliście mnie jak anioła Boga, jak samego Chrystusa Jezusa. Gdzież więc się podziało to wasze błogosławieństwo? Daję wam bowiem świadectwo, że gdyby to było możliwe, wyłupilibyście sobie oczy i dali je mnie. (2Kor 4,14-15; UBG)

Erast pozostał w Koryncie, a Trofima zostawiłem chorego w Milecie. (2Tym 4,20; UBG)

Umiłowany, pragnę przede wszystkim, aby ci się dobrze powodziło i abyś był zdrowy, tak jak dobrze się powodzi twojej duszy. (3J 2; UBG)

Nasze myślenie bardzo często rozmija się z Bożą logiką, o czym powinniśmy pamiętać. Tak więc i uzdrowienia dzieją się z różnych powodów o których często nie mamy pojęcia. Wiele uzdrowień dzieje się wyłącznie ze względu na Bożą dobroć i litość względem nas. Bóg też poprzez ponadnaturalne działanie składa świadectwo o Sobie, czy swojej woli, bo wszystko dzieje się dla Jego chwały. Wszelkie Boże wsparcie obiecane jest również ludziom trwającym w Chrystusie, więc w wielu przypadkach gdy będzie to zgodne z Bożą wolą może to dotyczyć wysłuchanych modlitw w sprawach uzdrowień fizycznych, rozwiązania trudnych sytuacji życiowych, itd. Czasami cuda skupiają czyjąś uwagę i pobudzają człowieka do myślenia, jak to miało miejsce w przypadku uzdrowienia paralityka przed świątynią przez Piotra i Jana, nawrócenia Pawła, czy wskrzeszenia Tabity. Wiele pisze w Biblii o wierze człowieka, ale widzimy też czasami, że cuda i uzdrowienia dzieją się pomimo naszej niewiary. Zdecydowanie częściej jednak Bóg wspiera tych, którzy są blisko Niego, z którymi jest zjednoczony, którzy są Jego przyjaciółmi niż innych ludzi. Oni jednak skupieni są na Dawcy różnorakich darów, łaski i uzdrowień, a nie na samych wydarzeniach. Ich też dotyczy wiele wspaniałych obietnic w Biblii. Tak było zawsze, tak też jest i dzisiaj, Bóg był i pozostaje Bogiem cudów.

Cieszy mnie, że również w naszych czasach możemy oglądać wspaniałe dzieła Boże. Wielu osobom wydaje się, że takie rzeczy dzieją się prawie wyłącznie w środowiskach charyzmatycznych, gdzie oczekiwanie i wiara w cuda rzekomo przewyższają środowiska ewangeliczne, ale moim zdaniem tak nie jest. Byłem w charyzmatycznej odnowie około dwudziestu lat i widziałem wiele różnych rzeczy nazywanych Bożymi darami, cudami, czy uzdrowieniami. Wiele z nich do dzisiaj uważam za autentyczne Boże działanie, odpowiedź na szczerą modlitwę, czy pragnienie serca człowieka. Wiele z nich było też próbami naciągania rzeczywistości jednak uzdrowienia z poważnych chorób widywałem rzadko.

Piszę o tym wszystkim, bo teraz odszedłem od charyzmatyków ze względu na ich mało bojaźliwy stosunek do Boga, lekceważenie Bożego Słowa, złe traktowanie ludzi, oraz wiele pomniejszych spraw, a dołączyłem do zboru starej szkoły chrześcijaństwa. Jakiś czas temu przypadkowe badania wykazały u mnie wysokie prawdopodobieństwo raka prostaty, to śmiertelnie poważna sprawa z którą wiąże się wiele poważnych, duchowych przeżyć. Przy kilkunastu jednostkach wskaźnika PSA (norma do 2) będącego praktycznie markerem raka (jak podniesiony poziom leukocytów we krwi świadczy o infekcji) zrobiłem biopsję, która nic nie znalazła, a po trzech miesiącach powtórzyłem badania i wynik PSA był 1,05. Nie wiem co się stało, czy to cud, czy naturalne wyzdrowienie, ale wiem że miałem bardzo złe wyniki i teraz bez żadnego leczenia mam dobre. Wysokie PSA mogło być wywołane jakimś zapaleniem lub dziwną infekcją na którą początkowo nie działały leki, ale tak czy inaczej dziękuję Bogu za zdrowie i ciekawą lekcję wiary. Skuteczny zabieg jest bardzo kosztowny, poprzedzają go równie kosztowne badania, a konsekwencje i tak są poważne i niejednokrotnie upośledzające normalne funkcjonowanie po zabiegu. Rak prostaty początkowo niewykrywalny z czasem atakuje kości co jest bardzo bolesne, a nawroty są prawie nieuniknione, więc śmierć w bólach to tylko kwestia czasu. Podobnie wszystkie dodatkowe zabiegi, chemie, naświetlania, itd. są ciężkimi i osłabiającymi ciało doświadczeniami. Tak więc nie wiem jak to się stało, ale ponownie mam dobre wyniki. Dla mnie to dar od Boga, a również powód do wdzięczności dla ludzi którzy wspierali mnie w modlitwach o to, aby Boża wola działa się w moim życiu. Bliskość śmierci, albo chociażby minimalne jej zagrożenie, sprawia że człowiek zaczyna inaczej patrzeć na swoje życie, swoją wiarę i system posiadanych wartości. Mam nadzieję, że i to kiedyś wyda dobre owoce w moim życiu i przyniesie Bogu chwałę. Wszystko o czym tu piszę miało miejsce w ciągu ostatnich pięciu miesięcy, kiedy to cień śmierci w jakimś sensie padł na moje życie, a teraz z niego wyszedłem.

Podobne doświadczenie uzdrowienia z arytmii serca miał mój pastor Zbyszek Krystoń. Jego wyniki badań od wielu miesięcy były złe i był przygotowywany do operacji serca, która miała na tyle uszkodzić jego serce, aby owa arytmia się wyrównała. Wiadomo jednak, że każda operacja niesie z sobą jakieś ryzyko i obawy powikłań zwłaszcza, ze nie jest on już najmłodszy. Nagle któregoś dnia obudził się bez normalnych dolegliwości związanych z pracą serca, co było dla niego widocznie dostrzegalne, a gdy powtarzał po raz kolejny wcześniejsze badania potrzebne do zabiegu jego wyniki okazały się idealne. Zbyszek ma prawie 65 lat i też trudno mu w to uwierzyć, żeby jego serce tak po prostu z dnia na dzień się naprawiło. To również jest wydarzenie z ostatnich tygodni.

Natomiast trochę wcześniej bo na początku stycznia 2019 roku uzdrowienia doświadczyła mama Zbyszka i Ali – Ania Krystoń. Tym razem nie było tutaj żadnych wątpliwości co do natury tego uzdrowienia. Siostra Anna pierwszego grudnia minionego roku obchodziła 100 lat swojego pobytu na tej ziemi, a po tych obchodach zaczęła się źle czuć, bolał ją brzuch i nie mogła normalnie funkcjonować. Szybka interwencja lekarska wykazała, że ma olbrzymią torbiel na wątrobie (22x21x15cm), która uciska inne narządy powodując ból. Czekała ją operacja w klinice we Wrocławiu, co w jej wieku rodziło wiele dodatkowych zagrożeń. Pewnego dnia w czasie tzw. tygodnia modlitw będąc w domu poczuła jak ktoś dotyka ją ręką po brzuchu, po czym wszystkie jej dolegliwości ustały. Zważywszy na wielkość tej torbieli i to, że powodowała ucisk i sama zmniejszyć się raczej nie mogła nagłe uzdrowienie połączone z doświadczeniem spotkania się z Jezusem uznaliśmy wszyscy za cud. Chociaż nie zostały zrobione powtórne badania, które wiązałyby się z niepotrzebnym trudem dla naszej siostry sami widzimy ją w stosunkowo dobrym zdrowiu, uczęszczającą na nabożeństwa o własnych siłach i to już od kilku miesięcy.

Innym przypadkiem pomyślnego zakończenia leczenia raka rozpoczętego za granicą (w Irlandii) jest siostra Ela, szczęśliwa żona i matka dwójki dzieci. W Irlandii źle wykonano jej zabieg, który tam robiono i na dodatek nie poinformowano jej o błędzie w czasie kolejnych kontroli. Zrobiono to dopiero w Polsce, gdzie postanowili całą rodziną wrócić. Lekarze polscy wykonali potrzebne badania i kolejne zabiegi. Teraz sprawa ciągnąca się przez ostatnie lata i mogąca mieć różne niepożądane konsekwencje takie jak np. utrata głosu została pomyślnie zakończona. Dla mnie to też cud, człowiek został uleczony. W tym przypadku stało się to przez ręce lekarza, ale wszystko zakończyło się pomyślnie właśnie w ostatnich tygodniach.

Tak więc wiele osób w naszym zborze doświadczyło w ostatnim czasie wsparcia w trudnych chwilach i różnego rodzaju uzdrowienia. Wszyscy są za to wdzięczni Bogu, bo wyłącznie w nim upatrujemy przyczynę naszego uzdrowienia niezależnie od tego jak zostało ono zrealizowane. Trudne miesiące spędzane w napięciu i oczekiwaniu na wyrok były dla nas poważnym doświadczeniem i próbą wiary, teraz jednak cieszymy się z Bożej łaski względem nas, a wraz z nami cieszą się nasze rodziny, oraz bracia i siostry ze zboru. Tą też radością i przesłaniem chcemy dzielić się z innymi wierzącymi, oraz zaświadczyć że Bóg również w naszych czasach uzdrawia.

Tomasz Jaśkowiec